Na poznańskiej Cytadeli może być groźnie! – alarmują czytelnicy naszego portalu. Tym razem nie chodzi jednak o spotkanie z jakimś bandziorem. Nasze zwierzaki, a być może także nasze dzieci mogą być narażone na wymioty, uszkodzenie nerek, wątroby a nawet mózgu!
Oto relacja. Wraz ze znajomymi i naszymi psami od wielu lat uczęszczamy na poznańską cytadelę. Od zeszłego roku zauważyliśmy tam pojemniki w kolorze białym oraz żółtym (plastikowe doniczki) z numerami oraz napisem Uniwersytet Przyrodniczy. W zeszłym roku pojemniki te były wieszane wysoko na drzewach. W tym roku zaczęły się pojawiać w miejscach powszechnie dostępnych. Są wieszane nisko na drzewach przy głównych alejach na Cytadeli, a nawet kładzione na ziemi. W miniony weekend dwa psy naszych znajomych nagle zaczęły mieć silne torsje, a gdy nie miały już czym wymiotować osłabły. Następnie zaczęły im wysiadać nerki. Obecnie oba psy są w stanie ciężkim, pod stałą opieką weterynaryjną. Z uwagi na fakt, iż nerki przestały funkcjonować psy są dializowane. Po skojarzeniu faktów, że oba psy mają takie same objawy i łączyła ich Cytadela zaczęliśmy szukać przyczyn tej sytuacji. Doszliśmy do wniosku, że spowodować je mogła substancja pochodząca właśnie z tych doniczek. Właściciele obu psów przyznali, że psy mogły się z nich napić. Dotarliśmy do osoby na Uniwersytecie Przyrodniczym, która prowadzi tą metodą badania w Poznaniu, jednak zapewniła nas że nie prowadzi ich obecnie na Cytadeli. Podała nam jednak substancje jakie potencjalnie są wykorzystywane przy różnego typu eksperymentach prowadzonych w ten sposób. Objawy wskazują, że mógł to być glikol etylenowy. Jest to substancja bardzo szkodliwa dla zdrowia, wykorzystywana w płynach niezamarzających do chłodnic silnikowych. Powoduje uszkodzenie nerek, wątroby i mózgu. Główne objawy zatrucia to wymioty, biegunka, i bóle brzucha. Jeden z pojemników zanieśliśmy do Sanepidu (przy ul. Libelta 36 w Poznaniu) niestety nie został przyjęty do badań. Stwierdzono, że nie wiedzą na jakie substancje mają prowadzić badania. Na tyle na ile mogliśmy sprawdziliśmy substancję z jednego z pojemników (jest wśród nas były Strażak z doświadczeniem z chemikaliami). Jest ona lepka i na długo pozostająca na palcach, ma szczypiący smak (można go przyrównać do dotknięcia plusów i minusów przy baterii płaskiej). Udało nam się również skontaktować z osobą z Zieleni Miejskiej, która „opiekuje się” tymi pojemnikami. Choć chodziło nam tylko o ustalenie antidotum na substancję z pojemników, by pomóc cierpiącym psom, ku naszemu zdziwieniu Pan był bardzo niemiły. Odgrażał się, że nic mu nie udowodnimy i co za idioci puszczają psy na Cytadeli. Stwierdził tylko że w pojemnikach jest woda z cukrem (na jednym ze zdjęć widać padnięte muchy, cukier z wodą naszym zdaniem nie jest raczej przyczyną ich padnięcia). Zgodnie z informacjami jakie otrzymałem w zaprzyjaźnionym Sanepidzie na Pomorzu jeśli rzeczywiście była tam substancja groźna dla życia i zdrowia ludzi oraz zwierząt to takie miejsce powinno być zabezpieczone, oraz odpowiednio oznakowane – na Cytadeli takich oznaczeń nie ma. Nigdzie też nie znaleźliśmy informacji na temat zawartości tych pojemników. „Doniczki” są ogólnodostępne. W wielu przypadkach przenoszone przez ludzi w inne miejsca (jedna stała jako pojemnik na wodę przy hydrancie znajdującym się w bliskiej odległości od dzwonu pokoju).
W najbliższy weekend na Cytadeli odbędą się Dni Ułana. Przez park przewiną się tysiące rodzin z dziećmi. Tak pozostawione doniczki, jeśli nasze przypuszczenia się potwierdzą, stanowią bardzo duże zagrożenie dla mieszkańców Poznania i odwiedzających nas gości. Dlatego też zwracam się z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu tej sprawy, oraz zabezpieczeniu lub usunięciu tych pojemników z Cytadeli.
Od redakcji: w poniedziałek wrócimy do tego tematu. Sanepid obiecał pomóc – w miarę możliwości. Do tego czasu lepiej omijać te tajemnicze “doniczki” szerokim łukiem.
materiał otrzymaliśmy na maila news@lepszyPOZNAN.pl – dziękujemy!
Rozumiem że Uniwersytet Przyrodniczy prowadzi badania nad owadami i chwała im za to, chociaż faktycznie może te pojemniki nie powinny być tak nisko jak się znalazły.
Jedna rzecz mnie zastanawia… w Parku na Cytadeli należy pupili trzymać na smyczy i w kagańcu. Jest to także uregulowane przepisami odgórnymi które stanowią iż nawet w lesie nie wolno puszczać zwierzaków samopas. Tak więc przepraszam ale właściciel też ponosi odpowiedzialność za to co się wydarzyło, nie tylko UW który nie zadbał o to by osoby trzecie czegoś nie dolały do doniczek.