Lech jednak przełamał statystykę. Nigdy do tej pory nie odrobił strat bramkowych z wyjazdowych meczów na tym poziomie rozgrywek. Jednak tym razem nie dość, że odrobił to jeszcze przypieczętował swoje zwycięstwo, dzięki czemu awansuje dalej. Poznaniacy pokonali dzisiaj na Bułgarskiej Nomme Kalju 3:0.
“Mam nadzieję, że wynik jest taki jaki chcieliście. Życzę wam byście dotarli do swojego celu” mówił trener Noome Kalju, Igor Prins, dodając “Jeżeli chodzi o samą grę, to już przed meczem mówiłem, że będzie nam bardzo, bardzo ciężko i tak było, zwłaszcza w pierwszej połowie. Dużo biegaliśmy wtedy bez piłki.”
“Jest nam bardzo smutno, że straciliśmy drugą bramkę, która padła w takich okolicznościach (indywidualny błąd bramkarza Vitalia Telesa, który wypuścił piłkę z rąk -przyp. red), że popsuła humor moim piłkarzom. Druga połowa była już lepsza w naszym wykonaniu, ale nie mieliśmy okazji do zmiany wyniku – mówił szkoleniowiec” – kontynuował Igor Prins.
“Tak na prawdę, kto nie widział meczu na wyjeździe – to był bardzo podobny mecz. Dominowaliśmy, sami sobie stworzyliśmy okazje. Mówiłem moim piłkarzom, że druga bramka jest niebezpieczna i musi paść trzecia. Długo nie padała ale w końcu padła, dlatego było tyle nerwowości w drugiej połowie” – mówił po meczu trener Lecha Poznań, Mariusz Rumak.
Ciężko poznaniakom szło konstruowanie akcji i strzelanie, więc spróbowali wykorzystać rzut rożny. Tomasz Kędziora wyszedł do strzału głową i strzelił w 33. minucie pięknego gola. Jeszcze przed przerwą Vojo Ubiparip próbował strzelić bramkę, strzelając tak mocno, że bramkarz Vitali Teles (nie po raz pierwszy i nie ostatni w tym meczu) wypuścił mokrą od deszczu piłkę z rąk, a Kasper Hamalainen z bliskiej odległości kopnął piłkę umieszczając ją w siatce ustanawiając wynik na 2:0. Trzecia bramka padła dopiero w doliczonym czasie gry, po kontrze Lecha, Dawid Kownacki dobił kompletnie odsłoniętego przeciwnika.
Zobacz również galerię kibiców – znajdziesz ją tutaj.
Dodaj komentarz