Multikino 51
Adres: Królowej Jadwigi 51
Poznań
Zdobywca Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię na ostatnim festiwalu w Berlinie część swojego dzieciństwa spędził w Zairze (dzisiejsza Demokratyczna Republika Konga), gdzie jego rodzice pracowali dla organizacji pomocowych. Debiutancki film 42 – letniego reżysera bazuje na tamtych doświadczeniach, jego bohaterem uczynił Koehler niemieckiego lekarza, który przez lata pilotował w Kamerunie program walki ze śpiączką. Dziś, gdy epidemię udało się opanować, dalszy pobyt Eddo Veltena (Pierre Bokma) nie ma już sensu. Jego żona wraca do niemieckiego miasteczka, skąd przyjechali, także nastoletnia córka, po pobycie w Europie, traci zainteresowanie Afryką. Eddo zostaje na miejscu, żeby domknąć sprawy. Gdy po trzech latach wracamy w to samo miejsce wraz z czarnoskórym Francuzem, Alexem Nzilą (Jean-Christophe Folly), przedstawicielem WHO, okazuje się, że Veltena wciąż tu jest.
Kamerun Koehlera to Afryka zupełnie inna niż ta, którą znamy z turystycznych folderów, nie tyle urzekająca, co rzucająca urok; lepka, gęsta, powolna. Niemal poetyckie w obrazach „Schlafkrankeit” próbuje pokazać Afrykę raczej jako stan umysłu, rodzaj obezwładniającej choroby, niż realne miejsce na ziemi. Chaos, rozkład, niemoc – z tym chcą walczyć pełni szlachetnych intencji przybysze z Europy, szybko się jednak okazuje, że za pieniądze Zachodu tylko podtrzymują niewydolny system, z czasem stając się jego częścią. Podczas, gdy jedni uważają, że to „rynek jest jedynym rozwiązaniem” problemów kontynentu, a drudzy, że należy pompować fundusze w kolejne projekty; kontynent pozostaje w stanie śpiączki. „Schlafkrankeit” sytuuje się gdzieś pomiędzy conradowskim „Jądrem ciemności”, a filmami Claire Denis, zafascynowanej postkolonialną Afryką. Koehlera, podobnie, jak nią, interesuje też, jak Afryka odbiera, ale i narzuca tożsamość. Widzimy, jak Velten stopniowo pozbywa się: domu, rodziny, zajęcia, wszystkiego, co niewidzialnym murem odgradza go od tutejszej rzeczywistości; co czyni go Europejczykiem, przybyszem, obcym. Podążający za nim przez dżunglę Nzila mógłby powtórzyć za Marlowem z "Jądra ciemności": "Ogólne uczucie nieokreślonego i dotkliwego zdziwienia wciąż we mnie wzrastało. Była to jakby uciążliwa pielgrzymka wśród zapowiedzi nocnych zmór".
Ważniejsze nagrody i wyróżnienia:
Berlinale 2011: Srebrny Niedźwiedź dla Ulricha Koehlera za najlepszą reżyserię
(ms)