W spektaklach Janusza Wiśniewskiego nie potrzeba efektownej scenografii, gdyż naszą uwagę przykuwają aktorzy i dynamika kreowanych przez nich postaci. W surowej przestrzeni ich indywidualizm rozkwita w pełni. Jak zapowiedział reżyser, w początkowym zamyśle „Lobotomobil” miał być komedią. To założenie odbiło się wyraźnie na spektaklu, bowiem wiele momentów jest rzeczywiście zabawnych. Jednak życie ludzkie to także tragedia i o tym mamy okazję się przekonać oglądając sztukę.
Wiśniewski przedstawia w „Lobotomobilu” człowieka w krzywym zwierciadle. Jest to czasem realny człowiek, czasem jego karykatura. A ponieważ biografia genialnego matematyka-Johna Nasha (i nie tylko) była dla reżysera inspiracją do powstania spektaklu, postanowił zgłębić tajniki umysłu schizofrenika, ukazując nie tylko całe bogactwo przeżyć, ale przede wszystkim cierpienia, wynikające z wielkiej wrażliwości jednostki, naznaczonej piętnem choroby psychicznej. Wiśniewski podjął także starania o to, by przeniknąć teorie rządzące prawami świata, bo takie starania podjął przecież także John Nash, którego wykładnie znajdziemy w jego twórczości. W spektaklu często przewija się motyw śmierci i sądu ostatecznego.
„Czy ja jestem przeklęty?’’ pyta Salomon Nash (Mirosław Kropielnicki) w rozmowie z żoną (Antonina Choroszy). A może szaleństwo to dar od Boga? Dwoista jaźń pozwala mu odczuwać to, co jest niedostępne przeciętnemu śmiertelnikowi. Być może reżyser chciał pokazać, że schizofrenicy są z natury bardziej predestynowani do widzenia świata przez pryzmat, który jest w jakieś mierze spokrewniony z tym, co dotyka już pośmiertnego wymiaru ludzkiej egzystencji? Taka jest moja hipoteza. W sztuce momenty komiczne przeplatają się z dramatycznymi. Poważnie potraktowany jest problem tego, co dzieje się na po śmierci. Jest to przecież kwestia, która nurtuje każdego człowieka niezależnie od orientacji religijnej. Każdy organizm obróci się w proch, wszystko przeminie, o czym metaforycznie informuje uczniów demoniczny Biolog (Paweł Binkowski), Przyrodnik (Janusz Grenda) oraz Śmierć Piskląt (Maciej Zabielski). Sporo jest też epizodów i postaci wywołujących szczery uśmiech np: Biedna Kózka (Ewelina Dubczyk), Pani Dziekan Kohn (Paweł Hadyński), Sędzina (Agnieszka Różańska)…
Lobotomia była metodą leczenia chorych na schizofrenię, której efekt uboczny pozbawiał pacjenta poczucia „ciągłości własnego ja’’. Przez scenę przewija się więc wiele postaci, z których zapewne tylko kilka to alter ego głównego bohatera. Reszta to bliskie osoby z jego życia. Na przykład w scenie sądu ostatecznego pojawia się jego przyjaciel-Jack Bricker, z którym łaczyły Nasha dwuznaczne relacje. Pojawia się także śpiewające kobiece trio. Kobiety w spektaklu są bez wyjątku nieszczęśliwe. Nie ma bohaterek happy endu. Reżyser najprawdopodobniej porusza problem kruchości małżeństwa jako słabego fundamentu, którego budowanie zaczyna się ciągle od nowa, bo ciągle za mało jest zaufania, wzajemnego wsparcia i zrozumienia.
Wg mnie pojawia się tam także problem próby odarcia człowieka z wrażliwości, dotkliwa samotność schizofrenika-odmieńca, który nie potrafi nawiązać porozumienia z otoczeniem (w tym z personelem lekarskim, mającym mu przecież pomóc). Jesteśmy świadkami przeprowadzania lobotomii, której dokonują na nas media, kreujące niekiedy szkodliwe „trendy”.
Najnowszy spektakl Janusza Wiśniewskiego od poprzednich nieco rózni technika aktorska, bowiem znaczna część sztuki to śpiew, ale nie byle jaki o czym przekonują nas imponujące umiejętności wokalne Anny Mierzwy, Jagody Stach, Barbary Kurdej i Radosława Elisa. Można by przyznać, że synchronizacja muzyki Satanowskiego ze śpiewem wyszła bez zarzutu, jednak w końcowej odsłonie spektaklu miałam problemy z percepcją tego, co aktorzy chcieli przekazać słowem. Zbyt mocne natężenie muzyki powoduje rozproszenie uwagi widza.
„Lobotomobil” pozostawił mnie z trzema zasadniczymi tematami związanymi z momentem śmierci, groteskowością losu oraz kwestią zdrady w miłości.
Kamila Albinska-Bąbka
Tytuł realizacji: Lobotomobil
Miejsce premiery: Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego
Data premiery: 15-05-2010
Reżyseria: Janusz Wiśniewski
Choreografia: Emil Wesołowski
Muzyka: Jerzy Satanowski
Kostiumy: Małgorzata Dąbrowska
Aktorzy:
Antonina Choroszy, Ewelina Dubczyk, Barbara Kurdej, Sława Kwaśniewska, Anna Mierzwa, Daniela Popławska, Agnieszka Różańska, Jagoda Stach, Marta Szumieł, Janusz Andrzejewski, Paweł Binkowski, Wojciech Deneka, Tadeusz Drzewiecki, Radosław Elis, Grzegorz Gołaszewski, Janusz Grenda, Michał Grudziński, Paweł Hadyński, Bolesław Idziak, Michał Kocurek, Mirosław Kropielnicki, Andrzej Lajborek, Aleksander Machalica, Łukasz Mazurek, Mariusz Puchalski,
gościnnie:
Edward Warzecha, Maciej Zabielski, Mandar Purandare, Krzysztof Przybyłowicz
Soliści Poznańskiego Chóru Chłopięcego i Poznańskiej Szkoły Chóralnej Jerzego Kurczewskiego
oraz:
Lena Drożdżyńska, Karolina Ludwiczak, Magdalena Stolarska
kto wie ile kosztuja bilety, moze byc fajne 🙂
sorry, ale Wisniewski nie jest wybitnym rezyserem, widzialam, taki se niestety…
@kola Niestety, nie mam pojęcia, ile normalnie kosztują bilety, bo byłam na specjalnym spektaklu dla studentów (nawiasem mówiąc-genialny pomysł!), ale sprawdź na stronie teatru, tam powinno być.
@jagna_d Czy mogłabyś sprecyzować, co właściwie miałaś na myśli?… Bo z Twoich słów równie dobrze mozna odczytać, że byłaś na “Lobotomobilu” i zjakichś przyczyn nie zunajesz go za dobre przedstawienie, jak że uroda pana Wiśniewskiego nie przypadła Ci do gustu, kiedy go zobaczyłaś 😛 Gdybyś jakoś uzasadniła swoją opinię, chętnie bym podyskutowała na ten temat, bo moja jest akurat odwrotna 🙂
Co do artykułu-dziękuję za recenzję. Wysnuwa Pani interesujące tropy interpretacyjne, chociaż ja osobiście z kolei odczytałam przekaz inaczej. No cóż, przypuszczam, że po priostu przedstawienia tego kalibru każdy przeżywa inaczej… Zdziwiło mnie też to, że uznała Pani muzykę za rozpraszającą. To prawda, ja też zauważyłam, że chyba ieli jakieś trudności technniczne, bo w pewnym momencie nie mozna bylo zrozumieć, co śpiewa aktor, ale zapewne takie rzeczy są eliminowane przed kolejnym spektaklem. W kazdym razie, moim zdaniem muzyka to jeden z aspektów, które czynią to przedstawienie wybitnym-zarówno to, JAK śpiewają-niesamowici ludzie, gra aktorska jest chyba bezbłędna!-jak i to, O CZYM śpiewają, zapiera dech w piersiach. Jednym słowem-dla mnie to przedstawienie niezapomniane.
Nie będę udawać że coś zrozumiałam.
Przedstawienie jest bardzo zakręcone, nie ma myśli przewodniej. Nie da się ogarnąć o co właściwie chodzi a taki stan rzeczy irytuje już po 20 min.
Uważam że ten spektakl nadawałby się bardziej na festiwal Malta niż do Nowego. Jestem normalnym, przeciętnie inteligentnym widzem i nie podobało mi się (tak jak większości widowni która biła brawa z przyzwoitości)
Bardzo ciekawe na szczęście przeczytałem recenzje i odnośniki, (biografie Johna Nasha) pomimo iż jest z tego co zrozumiałem tyko jedną z postaci które składają się na głównego bohatera,dzięki czemu wiedziałem co widzę. Daje wiele do myślenia głównie ze względu na odbiorce niestety do teatru należy iść z pewną wiedzą, nawet jeśli jest zaczerpnięta z Wikipedii. Polecam każdemu zainteresowanemu zwłaszcza wielbicielom przedstawień muzycznych prawdziwa uczta. Komedia dość słaba ale odrobina humoru zawarta w przedstawieniu jest jakoby odtrutką na na cały zły świat ponury i męczący. Czy tak wygląda świat schizofrenika jedyne co może go rozbawić to głupota innych i ich ograniczenia nawet kiedy uderzają bezpośrednio w niego, tego nie wiem mam nadzieje nigdy się niedowidzieć na pewno, lecz obejrzeć polecam TO NA PEWNO RZECZ DOBRA I DOBRZE ZAGRANA!
Oderwane od rzeczywistości, nieralne, niezrozumiałe przedstawienia są też potrzebne. Teatr to zabawa słowem, gestem, spojrzeniem, dźwiękiem, światłem. Lobotomobil jest tego przykładem. Nie doszukuję się w tym przedstawieniu wątku, bo wątkiem jest brak wątku. Zawiedzie się ten, kto oczekuje realności w teatrze. To przedstawienie kierowane jest dla miłosników wolnego czy może raczej wyzwolonego z ram wszelakich teatru. Sztuka dla sztuki jest potrzebna i co jakiś czas mile widziana. Byle tylko nie zaczęsto ona była (przynajmniej jak dla mnie). A to już kolejne przedstawienie po Burzy (też w reżyserii J. Wiśniewskiego), które jest odrealnione. W obydwu przedstawieniach ta sama reżyseria, to samo odrealnienie i gdyby nie fakt, ze w dłoni trzymałaam bilet z tytułem spektaklu, mogłabym pomyśleć, że jestem na drugiej części tego samego przedstawienia.
TAK dla Lobotomobilu, NIE dla Burzy