K U L T U R A

Animator – przed nami dorosłość!

Festiwal Animator 24  Foto: MACIEJ ZAKRZEWSKI / Animator

W minioną niedzielę zakończył się 17. Animator – festiwal filmu animowanego, który zatem w przyszłym roku stanie się pełnoletni! Miłośnicy tej filmowej formy już dziś czekają na kolejną edycję, kolejne czerwcowe dni wypełnione kinem, animacją, spotkaniami, długimi wieczorami na tarasie Muzy i filmami, które pozostaną w pamięci na zawsze – wydarzenie podsumowuje Anna Borzeskowska.

Animator zawsze serwuje mnóstwo wydarzeń i wrażeń, nie sposób jest wszystko ogarnąć czasowo czy emocjonalnie. Bardzo lubię ten moment, gdy zasiadam z programem i planuję co i kiedy obejrzeć. To swoista krzyżówka z niewiadomymi. A wszystko to dlatego, że w ciągu sześciu dni można uczestniczyć w pokazach konkursowych (aż cztery konkursy!), seansach w cyklach Panorama, Open Call i Retrospektywa, spotkaniach, warsztatach, wykładach, panelach, Silent Cinema, Masterclassach, VR Showcase – i tak nie wymieniłam wszystkich możliwości. Bogactwo programu trochę przytłacza, ale z drugiej strony pozwala wszechstronnie poznawać dawną i aktualną animację.

W tegorocznym programie bardzo ucieszył mnie pokaz Prześniona rewolucja feministyczna w polskiej animacji okresu PRL.

Otwierający zestaw Kontrakt z 1974 roku, stworzony przez Katarzynę Latałło, wpisuje się w dzisiejsze rozważania o losach kobiet przed wiekiem czy dwoma, rozbudzone przez książki, które w ostatnim czasie budzą spore zainteresowanie – jak Chłopki czy Ziemianki. To krótka (i smutna) opowieść o życiu 13-letniej dziewczynki, wysnuta z dokumentu znajdującego się w muzeum etnograficznym. Rzecz o beznamiętnym kontrakcie, jakim kiedyś bywały małżeństwa, o handlu dzieckiem, wreszcie o mężczyznach, którzy o wszystkim decydują. Krótki film, a w głowie zostaje na długo. Inna animacja Latałło, także zaprezentowana tego dnia w Muzie – Podnoszenie ciężarów (1970), to z kolei żartobliwa opowieść o życiu kobiety i rolach, które może w życiu odgrywać. Jestem pewna, że każdy, kto widział ten film uśmiecha się teraz pod nosem.

O kobietach jest także Sen Sultany (2023), hiszpańskiej reżyserki Isabel Hurguery. To opowieść o Inés, młodej artystce podróżującej w poszukiwaniu śladów Rokeyi Begum Hossain, autorki utopii opisującej w 1905 roku Ladyland, kraj wolności kobiet.

Hossain była bengalską myślicielką feministyczną i działaczką polityczną, gdy Bangladesz był częścią Indii, a co za tym idzie brytyjskich kolonii. Dziś uważana jest za pionierkę ruchu wyzwolenia kobiet w Azji Południowej. W czasie swojej nieco surrealistycznej podróży Inés trafia w rozmaite miejsca, poznaje różne modele życia kobiet. Często musi uciekać przed niechętnymi jej mężczyznami czy… małpami. To piękna formalnie opowieść, składająca się z trzech części – każdej wykonanej inną techniką. Użyto tu m.in. akwareli i wycinanki, kojarzącej się z indyjskim teatrem cieni. Jakie to smutne, że świat w którym żadna kobieta się nie boi wciąż jest utopią.

Ale nie tylko kobiety są zagrożone. They shot the piano player (2023) Fernando Trueby i Javiera Mariscala opowiada o czasie, gdy krajami Ameryki Południowej rządziły krwawe reżimy, a ludzie znikali bez śladu.

Tak jak tytułowy pianista – Tenorio Jr., który 18 marca 1976 roku wyszedł z hotelu w Buenos Aires i ślad po nim zaginął. Jego historię rekonstruuje na naszych oczach Jeff Harris – dziennikarz muzyczny z Nowego Jorku o głosie Jeffa Goldbluma. Przy okazji pisania książki o Bossa Novie wpada on na zagadkę zniknięcia muzyka. Podczas seansu, wraz z Harrisem odkrywamy los, który spotkał pianistę, poznając osoby z jego otoczenia i odkrywając go kawałek po kawałku. Ten film pełen łagodnej, przyjemnej muzyki wcale nie jest przyjemny w doznaniach i wnioskach. Zaginięcie i śmierć Tenorio nie pozwalają cieszyć się latynoską muzyką eksportową.

W ramach festiwalu obejrzałam też aż cztery japońskie produkcje (film The Concierge zrecenzowałam w tekście przygotowanym na otwarcie festiwalu) – Animator odbywał się bowiem w tym roku pod patronatem honorowym Ambasady Japonii w Polsce.

Night is short, walk on girl (2017) Masakiego Yuasy to opowieść o miłości nieśmiałego Senpai do Otome. Film pełen jest szalonych pomysłów i wydarzeń, które kumulują się jednej nocy. Jesteśmy świadkami, jak podczas szkolnego festiwalu dochodzi do wielu dziwacznych spotkań i wydarzeń, a fabuła pędzi jak szalona. Zostajemy porwani przez feerię zdarzeń prowadzących do finału, a tempo ani na moment nie spada. Ciekawa to podróż!

O podróżach (w czasie) jest film The Tunnel to Summer, exit of Goodbyes (2022) w reżyserii Tomohisy Tanaguciego. Poznajemy dwójkę zagubionych w otaczającej ich rzeczywistości bohaterów – Kaoru Tono i Anzu Hanashiro.

Ta dwójka boryka się z poczuciem straty (Kaoru) i niskim poczuciem własnej wartości (Anzu). Dlatego gdy znajdują miejsce dzięki któremu mogą (jak się wydaje) zmienić swoje życie i otrzymać to, czego pragną z całych sił, to starają się je zbadać i wykorzystać. Gdy jedno z nich odbywa ostatecznie podróż w czasie, by przekonać się, że w dawnym życiu miało już to, co najważniejsze.

W Blue Giant (2023, reż. Yuzuru Tachikawa) do Tokyo przybywa młody chłopak Dai Miyamoto. Chce zostać najlepszym saksofonistą na świecie. W jego przypadku oznacza to przeprowadzkę do Tokyo, pracę na budowie i godziny ćwiczeń. Ciężka praca się opłaca – Dai wraz z poznanymi w stolicy muzykami – pianistą i perkusistą tworzą trio Jass. To film pełen jazzu, nocnych świateł w Tokyo i młodzieńczych marzeń i rozczarowań.

O podróżach traktuje także Pelikan Blue (2023) węgierski film o czasie przełomu politycznego w latach 1989/1990. Wyreżyserowany przez Laszlo Csakiego obraz opowiada o nieznanej w Polsce praktyce ręcznego wypisywania biletów na pociągi międzynarodowe, która to praktyka pozwala trójce przedsiębiorczych przyjaciół zwiedzić (nielegalnie) świat, a następnie otworzyć go też przed znajomymi i znajomymi znajomych.

Zaskakujący film opisujący z zupełnie innej perspektywy czas wielkich przemian politycznych, bez nadęcia, ze swoistym humorem. Zastanawiacie się, dlaczego węgierski tytuł Kek Pelikan przetłumaczono na polski jako Pelikan Blue? Może zdradzę tylko, że ma to związek z pewnym artykułem papierniczym wykorzystywanym przez bileterki…


Miałam także przyjemność obejrzeć amerykański Slide (2023) w reżyserii Billa Plymptona To obraz o kowboju próbującym przeżyć w pewnym małym miasteczku do którego zmierza ekipa filmowa. Powiedzieć, że autor filmu przedstawia nam nietuzinkowe postaci, to nic nie powiedzieć. To trzeba zobaczyć i posłuchać, bo animacja w dużej mierze dotyczy muzyki i muzykowania, a główny bohater instrument zrobi sobie nawet własnoręcznie, gdy będzie musiał.

Jak to się mówi: Piękny to był festiwal, nigdy go nie zapomnę! Piszę to całkiem poważnie. Animator daje nam tak dużo możliwości, jest tak różnorodną imprezą, że nie przestaje mnie to zadziwiać. Jest też pełen uśmiechniętych ludzi – widzów i autorów. Nie powinniście go w przyszłym roku przeoczyć. Najlepiej już teraz zarezerwujcie sobie na niego urlop i czas.
Użyte w artykule zdjęcia: MACIEJ ZAKRZEWSKI / Animator

Dodaj komentarz

kliknij by dodać komentarz