Na naszym profilu na facebooku umieściliśmy zdjęcie naszego czytelnika. W sieci sklepów spożywczych kupił rogala świętomarcińskiego. Był o tym przekonany, ponieważ na stoisku z wypiekami był certyfikat wydany przez Cech Cukierników i Piekarzy. Ale czy dostał, to czego oczekiwał?
Z dyskusji, która wywiązała się pod zdjęciem, wynika, że nie zwracamy uwagi na szczegóły. Zakładamy, że w listopadzie wszystkie piekarnie w okolicach Poznania produkują tylko ten jeden rodzaj rogali. Ale zacznijmy od tego, jaki powinien wyglądać prawdziwy rogal?
– powinien być zrobiony z ciasta półfrancuskiego, które po upieczeniu listkuje się,
– nadzienie rogala, wyrabiane przede wszystkim z białego maku, do którego dodawane są: cukier, okruchy ciasta biszkoptowego, masa jajowa, margaryna, rodzynki, orzechy, owoce w syropie lub kandyzowane (czereśnia, gruszka, skórka pomarańczowa) oraz aromat migdałowy,
– na ostateczny, wyjątkowy kształt i ogólny wygląd rogala wpływają sposób zawijania ciasta i nakładania masy makowej oraz dekorowanie pomadą i rozdrobnionymi orzechami.
Przekładając to na język bardziej opisowy, patrząc na rogala powinniśmy widzieć nadzienie wystające z charakterystycznych rogów, w cieście powinniśmy widzieć warstwy i na sam koniec rogale powinny być posypane orzechami.
To jest rogal świętomarciński – zapewniają nas w piekarni. Przy tak dużej, ręcznej produkcji zdarzają się niestety takie błędy. Nie jesteśmy w stanie wszystkich wyeliminować – słyszymy podczas rozmowy. Żeby świętowanie mogło odbyć się należycie, piekarnia zaprosiła naszego czytelnika po odbiór nowych rogali.
„Rogal świętomarciński” od co najmniej 150 lat cieszy się w Poznaniu niesłabnącą popularnością i powodzeniem. W świadomości poznaniaków i gości grodu nad rzeką Wartą wyrób ten związany jest z obchodami dnia św. Marcina przypadającymi na 11 listopada. O renomie tego produktu świadczy ilość legend i podań dotyczących początku wypieków „Rogala świętomarcińskiego”.
Według jednej z legend prekursorem wypieku „Rogala świętomarcińskiego” w Poznaniu był Józef Melzer, cukiernik w piekarni, który namówił swego pracodawcę do wypieku rogali, rozdanych następnie ubogim mieszkańcom Poznania. Na pomysł wpaść on miał w listopadzie 1891 r. pod wpływem kazania proboszcza parafii św. Marcina, ks. Jana Lewickiego, który namawiał, by uczcić święto uosabiającego miłość do bliźniego patrona parafii, a zarazem patrona piekarzy, jakimś uczynkiem miłosierdzia skierowanym do niezamożnych mieszkańców Poznania.
Również kształt rogala ma tradycyjne korzenie. Jego pochodzenie przypisywane jest czasom zwycięstwa króla Jana III Sobieskiego nad Turkami pod Wiedniem. Jan III Sobieski zdobył wiele chorągwi tureckich, na których widniał półksiężyc, którego kształt posłużył jako wzór do wypieku „Rogala świętomarcińskiego” upamiętniającego to zwycięstwo. Według innej poznańskiej legendy kształt nawiązuje do podkowy zgubionej przez konia św. Marcina.
Uważajmy zatem, co kupujemy, ponieważ zamiast pysznego rogala, możemy dostać drożdżową bułę.
Jako ów czytelnik zaznaczę, że po pojawieniu się niniejszego artykułu przedstawiciel firmy Fawor skontaktował się ze mną. W ramach zadośćuczynienia za to co na zdjęciu dostałem w prezencie 5 całkiem smacznych rogali marki Fawor ze zdecydowanie większą ilością nadzienia.