#JedzJabłka szturmem wzięło polskie media społecznościowe. Brytyjski The Guardian chyli czoła, widząc nagłą mobilizację naszych rodaków w odpowiedzi na nierzetelne zagranie Władimira Putina. Pozostaje jednak postawić sobie zasadnicze pytanie: czy naprawdę akcja ta w jakimkolwiek stopniu pomoże Polsce? Czy poznaniacy jedzą więcej jabłek?
Piękny gest, galopujący patriotyzm, nowe oblicze solidarności. Po wprowadzeniu przez Rosję embargo na import polskich jabłek, nie trzeba było długo czekać na reakcję polskich internautów. W zaledwie parę godzin #JedzJabłka zostało użyte w postach na samym Facebooku parę tysięcy razy. Chęć zminimalizowania strat polskich sadowników została zauważona przez najbardziej poczytne zachodnie tytuły, z czego możemy być dumni. Pomijając jednak szczytne pobudki, dochodzimy już do mniej optymistycznych wniosków.
Pytaliśmy sprzedawców na poznańskich rynkach. Nie widać jakiegoś wielkiego ruchu. Poza tym mamy owoce sezonowe: borówki, śliwki, poznaniacy na jabłka się nie rzucają – mówili handlujący owocami i warzywami na Placu Bernardyńskim. Pewnie jak przyjdzie jesień to częściej będziemy sięgali po polskie jabłka.
Media społecznościowe rządzą się swoimi prawami. Treści o charakterze propagandowym czy motywującym, potrafią obiec cały Internet w przeciągu paru godzin – zaangażowanie ze strony ludzi jest ogromne. Dane pokazują jednak, że nagłe narodziny gwiazdy sieci, skutkują jej cichą i rychłą śmiercią. Straty dla Polski na chwilę obecną są szacowane nawet na 500 mln euro w tym roku – wg szacunków Resortu Rolnictwa. Co za tym idzie – każdy Polak musiałby do końca 2014 roku zjeść ponad 30 kg jabłek, aby akcja faktycznie mogła zakończyć się sukcesem. Warto jednak jeszcze zaznaczyć, że do Rosji eksportujemy również śliwki, gruszki, czereśnie i wiśnie, zatem nie moglibyśmy się ograniczać tylko do jednego owocu.
Mieliśmy okazję zobaczyć już paręnaście „selfie” polityków i celebrytów, dumnie prezentujących swoje zaangażowanie w tę akcję. Jest zabawnie, jest patriotycznie, jest pięknie. Polacy zakopali na chwilę polityczne topory wojenne, aby przypomnieć sobie, że faktycznie istnieją sprawy poza wojną prawicowo-lewicową. Odkryliśmy owoc o mocy antagonistycznej do mitologicznego jabłka niezgody. Pokojowego Nobla za to raczej nie będzie, ale przy naszej walecznej naturze i tak odnieśliśmy oszałamiający sukces.
Problem polega na tym, że 49% jabłek na rosyjskim rynku to jabłka polskie. Biorąc choćby pod uwagę liczbę mieszkańców naszego państwa, dochodzimy do smutnego wniosku, że nie jesteśmy w stanie przejeść nadwyżki, powstałej po piątkowym wprowadzeniu rosyjskiego embargo. Inną kwestią jest fakt, że viral marketing jest stosunkowo łatwy do zainicjowania, ale trudno go kontrolować i najczęściej się wypala zbyt szybko, aby odnieść zamierzony efekt – komentuje Marek Kargul, New Business Manager GRUPA 365NET.
Dodaj komentarz