Popularny Pasaż Kultury na Starym Rynku będący festiwalowym klubem Malty i Animatora, miejscem koncertów muzyki alternatywnej i silent disco w tym roku jest zagrożony. Letnia kulturalna przestrzeń utrudnia bowiem merytoryczną pracę Wielkopolskiego Muzeum Wojskowego.
Stanowczy, zdecydowany, pouczający list do redaktora Wyborczej, który pozwolił sobie na krytykę stanowiska placówki muzealnej wystosował dr Adam Soćko, zastępca dyrektora ds. naukowych Muzeum Narodowego w Poznaniu. Nie potrafię tak ładnie i mądrze dobierać słów, przyjmować do wiadomości argumentów – zwłaszcza tych na NIE! Wszystko dla Szanownej Dyrekcji jest „be”. Że tysiące młodych ludzi przeszkadza w pracy, że nikt nie chce oglądać wspaniałych eksponatów, że pasażowego bałaganu nie akceptują odbiorcy kultury!
W takim razie kto bywa w Pasażu przy okazji Festiwalu Animator, Malty, licznych koncertów z niekoniecznie taneczną muzyką? Dlaczego nie chcą zajrzeć do pobliskiego muzeum?
Stanowcze NIE wydaje się być kompromitujące dla pracowników Muzeum Narodowego, zajmujących się promocją. Przebywanie „po sąsiedzki” kilku tysięcy młodych żądnych kulturalnych wrażeń ludzi powinno być raczej znakomitym pretekstem promocji oferty muzeum, prostym intuicyjnym sposobem dotarcia do tej części społeczeństwa, która jest na wyciągnięcie ręki – która chętnie korzysta z oferty kulturalnej miasta a także do turystów.
Może warto – jeżeli uda się znaleźć kompromis – zaprosić gości Pasażu do sąsiada – Muzeum Wojskowego na specjalne pokazy, prezentacje? Jak pisze Pan dyrektor, placówka posiada wyjątkowe zbiory naszego dziedzictwa! Pewnie tak! Tylko jakie? Ktoś słyszał?
Informacje o wystawach, koncertach, spotkaniach, wykładach do poznańskich redakcji regularnie przesyłają i Galeria Miejska Arsenał i Meskalina, zapowiedzi spotkań można znaleźć na plakatach i ulotkach. Być może zdziwiliby się pracownicy Muzeum Wojskowego, jak dzięki systematycznej promocji wielu poznaniaków bierze udział w dziesiątkach imprez organizowanych przez swoich sąsiadów. Dziś nie wystarczy zbudować muzeum, zorganizować koncert albo wykład dotyczący np. czeskiego slamu. Żeby ktoś zechciał wziąć w nich udział, należy go zachęcić, dotrzeć do właściwego targetu, zaplanować promocję – to wie każdy szef , pr’owiec, marketingowiec! Samo się przecież nie zrobi!
Przykład Nocy Naukowców pokazuje, że biologia, chemia, fizyka a nawet matematyka mogą przyciągnąć do znajdujących się często na peryferiach uczelni tysiące osób. Na niektóre wykłady – a przecież dzieci i młodzież nie lubią się uczyć – trzeba było wcześniej rezerwować miejsce!
Dlaczego miejski Zamek stara się i zdobywa dotacje z Ministerstwa Kultury i Unii Europejskiej, w jaki sposób prywatnej Meskalinie udaje się ściągnąć muzyków koncertujących na co dzień w klubach Berlina, Londynu, Pragi czy Barcelony?
Dlaczego więc Muzeum Wojskowe nie prowadzi żadnych działań promocyjnych? Dlaczego nie potrafi zagospodarować potencjału tysięcy ludzi biorących udział w pasażowych wydarzeniach?
Mediacji podjął się nowy zastępca prezydenta, Dariusz Jaworski odpowiedzialny za kulturę, o potrzebie znalezienia kompromisu mówią radni. Czy dyrekcja Muzeum Narodowego będzie potrafiła znaleźć korzyści dla promocji swoich wystaw dowiemy się we wtorek po spotkaniu zainteresowanych stron w Urzędzie Miasta.
A ja bym tylko chciał, żeby Pan Dyrektor z Muzeum zechciał być takim Panem Samochodzikiem z powieści Nienackiego, który historią potrafił oczarować tysiące młodych czytelników!
Noc Poetów w Pasażu Kultury, fot: facebook
trafna obserwacja! Wogole Muzeum Narodowe jest wielkim nieporozumieniem, babury z obslugi sa po prostu niemile
Ja raz byłam zapoznać siebie i swoich bratanków z ofertą tego oddziału muzeum. I muszę powiedzieć, że było to straconych 30 minut. Eksponaty były fatalnie opisane (na boku gabloty w której znajdowało się 20 przedmiotów przyklejono taśmą klejącą kartkę papieru na której wymieniono niektóre eksponaty – bez żadnych numerków, opisu, czegokolwiek, co pozwoliłoby zidentyfikować poszczególne okazy); niczego nie wolno było dotykać, nawet kamiennej kuli (chyba armatniej), pani głośno krzyknęła do dzieci; gdy na koniec zapytaliśmy o jakieś pamiątki, gadżety, które chłopcy mogliby zabrać do swojej miejscowości na pamiątkę tej wizyty to otrzymaliśmy dwie stare ulotki dotyczące wystaw w gmachu głównym Muzeum Narodowego… Całość zajęła nam właśnie owe 30 minut, bo dłużej 7 i 10 latek nie był wstanie wytrzymać w tym przybytku. Tyle o akcji promocyjnej oraz ofercie Wielkopolskiego Muzeum Wojskowego.
faktycznie – bardzo nieprzyjazne miejsce! w sumie ten koles z muzeum to nadaje sie do zwoleninia – jest z innego swiata – nic nie czai, zen!