/
Olga Krasnodębska
/
„Turyści” mieli pokazać kierunek, w którym obecny dyrektor Piotr Kruszczyński chciałby aby Nowy Teatr zmierzał. Jaką drogę rozpoczyna reżyserski debiut Leny Frankiewicz?
Pierwsza scena wywołuje uśmiech. Lekkie odprężenie. Zupełnie jak myśl o urlopie w egzotycznym otoczeniu. Uśmiech jednak stopniowo znika, myśl o luksusowych wakacjach z resztą też.
Przemysł turystyczny nigdy nie wydawał mi się nazbyt wdzięcznym tematem teatralnym. Myliłam się. Okazało się bowiem, że w opowieści mu poświęconej można znaleźć miejsce nie tylko na refleksje o samym zjawisku ale także, a może właśnie przede wszystkim o współczesnym człowieku. I może być to interesująca opowieść.
Obserwujemy dwie pary. Z pozoru wszystko jest w porządku, jednak szybko okazuje się, że prawda wygląda zupełnie inaczej. Przyglądamy się temu jak pomimo chęci pozostania w zamknięciu, nie mogą uciec od potrzeby ciągłego porównywania się, oceniania. Bohaterowie są skupieni na defektach w otaczającym ich świecie, widzą braki w sobie ale także i w innych. W pewien sposób czują się lepsi, ale mimo wszystko zmagają się z poczuciem, że i tak są nie wystarczająco dobrzy, bogaci, piękni. Widzimy jak przemilczane, ignorowane i pomijane problemy oraz pragnienia zaczynają pulsować.
Czekamy tylko na ich wybuch.
Scenografia nie jest nazbyt zaskakująca, ale naprawdę bardzo udana. Prosta biała konstrukcja, kilka powtarzających się utworów i slajdów. Całość bardzo ładna, spójna momentami jednak zdaje się przytłaczać aktorów, być dużo wyraźniejsza od nich. Spektakl pomimo zachwycającej warstwy plastycznej, estetycznej pozostawia uczucie niedosytu, trudno jednak dokładnie wskazać czego zabrakło. To samo uczucie towarzyszy bohaterom – oni też nigdy nie są do końca zadowoleni.
Dajemy się w pewien sposób zaczarować stworzoną atmosferą, jesteśmy urzeczeni i lekko odurzeni sielankowością kreowaną przez wyświetlane obrazy i towarzyszącą im muzykę . Błogi klimat jednak nie przenosi się na to co obserwujemy na scenie. Rozczarowanie i frustracja bohaterów narasta. Choć może się na początku wydawać, że zagubione w tej sztuce są jedynie kobiety, to jednak zagubiona jest cała czwórka. I cała czwórka stara się to ukryć, co jednak okazuje się być niemożliwe. Drobne pęknięcia w przybranych przez nich maskach, są widoczne od samego początku, ale ich prawdziwie twarze poznajemy dopiero w scenie finałowej. Jednak chyba nie dziwi nas to co widzimy.
Z teatru wychodzimy zadowoleni, dopiero potem dociera do nas, że opowieść, którą zobaczyliśmy nie była wcale wesoła. Daliśmy się wciągnąć w grę pozorów, wyobrażeń. Ta myśl z nami pozostaje. Sprytne.
Gra świateł sprawia, że widzowie, kilkukrotnie niespodziewanie tracą swoją bezpieczną pozycje obserwatorów. Zostają zdemaskowani jako podglądacze, całkowicie bierni wobec historii, którą oglądają.
Ostre światło męczy i nie pozwala w pełni się rozluźnić, ale czy nie takie właśnie są wakacje w kurortach?
TYRYŚCI (Turister)- Magnus Dahlström
Przekład: Dominika Górecka
Reżyseria i opracowanie muzyczne: Lena Frankiewicz
Scenografia i kostiumy: Melania Muras
Występują: Gabriela Frycz, Edyta Łukaszewska, Cezary Łukaszewicz, Mariusz Zaniewski
po Wisniewskim chyba wszystko wydaje sie byc dobre!
Spektakl był bardzo dobry, polecam 🙂
Czy ktoś się może orientuje, gdzie znajde piosenkę, przy której aktorzy tańczyli z zielony piłkami, mniej więcej w środku spektaklu?