Henry Ford początkowo był właścicielem kilku firm, które splajtowały, a z Cadilac Motor Company odszedł po tym jak pokłócił się ze współudziałowcem. Przez wiele lat był zaangażowany w tworzenie modeli samochodów, które okazały się fiaskiem i dopiero w wieku 44 lat wprowadził na rynek model Ford T. Dzięki zdobytemu doświadczeniu był w stanie obniżyć koszty produkcji i cenę samochodu na tyle by zdobyć amerykański rynek.
Pierwszy rok działalności oznacza koniec dla przynajmniej 1/3 nowo powstałych firm. Prawie połowa z pozostałych nie przetrwa kolejnych pięciu lat. Polska rzeczywistość nie odbiega w tym wypadku znacznie od Stanów Zjednoczonych – lidera w dziedzinie innowacji i nowych rozwiązań. Jednak, w przeciwieństwie do nas, Amerykanie potrafią przekuć porażkę w sukces.
Nie istnieją w pełni rzetelne dane na temat tego ile z będących w fazie rozwoju biznesów okazało się porażką. Główną przyczyną jest niechęć do mówienia o swojej klęsce, która może się negatywnie odbić na dalszej karierze. Osoby pracujące na własny rachunek wiedzą, że jeśli raz spotka ich niepowodzenie otrzymają łatkę przegranego. Ta sama sytuacja zupełnie inaczej wygląda w Stanach Zjednoczonych, gdzie cyklicznie prowadzi się konferencje i spotkania pod szylde „FailCon” (konferencja niepowodzeń/porażek). Przedsiębiorcy, którzy ponieśli porażki, dzielą się na nich swoją wiedzą i doświadczeniem. Pokazują, że niepowodzenia nie muszą oznaczać końca drogi do sukcesu, a jedynie pomagają wyciągać wnioski i mogą być motorem napędowym do konstruktywnych zmian. Firmy z Doliny Krzemowej bardzo przychylnie patrzą na kandydatów, którzy mają doświadczenie w biznesie. Poprzez doświadczenie rozumiejąc zarówno sukcesy, jak i porażki.
– To, co w Polsce zdaje się być nie do pomyślenia, za granicą postrzegane jest zupełnie inaczej. W sytuacji kiedy zbankrutujesz, ale jednocześnie starasz się wyciągnąć wnioski i podejmujesz próbę rozpoczęcia nowego biznesu, otoczenie postrzega cię jako człowieka bogatszego w doświadczenie i wiedzę, które możesz wykorzystać w przyszłości i przekuć w swój sukces. W Polsce sytuacja wygląda inaczej: poniosłeś porażkę? Twoja pozycja na rynku spada – stwierdza Łukasz Parafianowicz, ekspert ds. inwestycji Inkubatora Innowacji.
Tym bardziej, że istnieje mnóstwo przykładów biznesmenów, który przed osiągnięciem sukcesu zbankrutowali i musieli zaczynać od zera. Soichiro Honda, właściciel marki Honda Motor Company Ltd. przeszedł długą drogę do zdobycia światowej sławy. Jeszcze na studiach zgłosił firmie Toyota projekt pierścienia tłokowego, który został odrzucony. To skłoniło go do stworzenia własnej firmy produkującej zgodnie z opracowaną przez niego technologią. Niestety po kilku latach trzęsienie ziemi w Japonii zniszczyło doszczętnie fabrykę i by ratować resztę pieniędzy musiał odsprzedać swój udoskonalony patent marce Toyota. Pomimo tego nadal starał się rozwijać i rok później otworzył znaną obecnie fabrykę Hondy, gdzie rozpoczął produkcję jednośladów napędzanych silnikami własnego projektu. W ciągu czterech lat firma była już znana na rynkach międzynarodowych.
Z kolei Henry Ford początkowo był właścicielem kilku firm, które splajtowały, a z Cadilac Motor Company odszedł po tym jak pokłócił się ze współudziałowcem. Przez wiele lat był zaangażowany w tworzenie modeli samochodów, które okazały się fiaskiem i dopiero w wieku 44 lat wprowadził na rynek model Ford T. Dzięki zdobytemu doświadczeniu był w stanie obniżyć koszty produkcji i cenę samochodu na tyle by zdobyć amerykański rynek. Ford T był produkowany niemal przez 20 lat i sprzedał się w ponad 15 milionach egzemplarzy.
Te przykłady są najlepszym dowodem na to, by na upadek firmy nie patrzeć jak na koniec drogi w pracy nad własnymi pomysłami i biznesem, a wręcz przeciwnie – jak na proces zdobywania cennego doświadczenia na przyszłość. Przedsiębiorcy stwierdzają, że pierwsze pomyłki były dla nich istotnym elementem budowania własnej drogi do sukcesu oraz sposobem zdobycia potrzebnego doświadczenia. Ten ostatni aspekt jest szczególnie istotny – według badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Tennessee, ponad 70% nowych firm upada ze względu na brak doświadczenia i wiedzy biznesowej ich właścicieli. Tylko 1% stanowią przyczyny zewnętrzne takie jak oszustwa lub katastrofy.
To właśnie doświadczenie i związana z nim umiejętność wdrażania swoich wizji w życie, powinna być jedną z podstaw gwarantujących sukces każdego nowego przedsięwzięcia. Osobom zafascynowanym swoimi własnymi pomysłami zdarza się traktować nową firmę bardziej jako sposób na rozwój pasji a nie narzędzie do zarabiania pieniędzy. Właścicielom nowych firm bardzo często brakuje umiejętności wprowadzenia własnego planu w życie, nie widzą wielu zagrożeń, nie umieją szybko reagować i przegapiają szanse – tłumaczy Parafianowicz z Inkubatora Innowacji i dodaje – nie każdy ma predyspozycje do bycia biznesmenem i właścicielem firmy. Rynek bardzo szybko to weryfikuje i pokazuje, że posiadanie pomysłu a umiejętności managerskie to dwie, zupełnie różne kwestie.
Jednocześnie trzeba pamiętać, że w pracy nad wdrażaniem swoich pomysłów, pewnych błędów nie można uniknąć. Są one wpisane w rozwój każdego nowego biznesu. Podstawowym założeniem powinno być jednak to, że z każdej porażki można wyciągnąć wnioski i budować wiedzę, która będzie solidnym podłożem w pracy nad nowymi projektami. To właśnie doświadczenie i obycie w biznesowym świecie, które zdobywane jest z czasem, daje największą gwarancję sukcesów odnoszonych w przyszłości.
[…] Pierwszy rok działalności oznacza koniec dla przynajmniej 1/3 nowo powstałych firm. Prawie połowa z pozostałych nie przetrwa kolejnych pięciu lat. Źródło: Firma. Jak przetrwać pierwszy rok […]