Męczarnia Lecha i kibiców trwała 86 minut – tyle czasu trzeba było czekać na pierwszego gola w meczu z Jagiellonią, drugi padł w 90 minucie. Pomimo dobrego wyniku mecz nie należał do pięknych, choć na pewno była to bardzo twarda i często na granicy przepisów gra. Szczęśliwie Lech zainkasował trzy punkty i awansował na pozycję wicelidera T-Mobile Ekstraklasy.
Stadion przy Bułgarskiej od spotkania był bardziej areną popisów aktorskich niż gry w piłkę nożną – co rusz któryś zawodnik leżał na murawie zwijając się z bólu. Pewnie, że część tych sytuacji była udawana, ale na pewno niczego nie udawał Gergo Lovrencsics, którego zabrano z boiska do szpitala po tym jak w 20 minucie zderzył się w powietrzu z Mackiewiczem. Ten ostatni po opatrzeniu i założeniu bandaży kontynuował grę. Później wielokrotnie byliśmy światkami kilku popisów umiejętności z pogranicza sztuk walki, kiedy zawodnicy Jaielloni latali jak Bruce Lee w Wejściu Smoka co rusz próbując przestawić uzębienie Zaura Sadaeva czy Barrego Douglasa.
Pierwsza połowa to zdecydowanie dobra gra w defensywie gości, którzy wyraźnie na taki styl gry się nastawili, co potwierdzał Michał Probierz po meczu. Po stronie Lecha na pewno na uwagę zasługuje akcja z 28 minuty, kiedy Dariusz Formella dostał długie podanie z połowy boiska pod pole karne, mając dużo miejsca odegrał piłkę do Zaura Sadaeva, który miał już przed sobą tylko Krzysztofa Barana – niestety strzał trafił prosto w bramkarza ale nie ma co się dziwić bo kąt strzału był bardzo ostry. W 40 minucie Karol Linetty dość egoistycznie zagrał choć na pewno widział lepiej ustawionego czeczena w polu karnym – oddał strzał w kierunku bramki obroniony przez bramkarza.
W drugiej połowie goście zaczęli częściej atakować. I tak w 63 minucie, Tuszyńskiemu udało się wrzucić piłkę z prawej strony boiska w polu karne, gdzie czekał już niepilnowany Gajos, ten głową posłał piłkę w stronę bramki – ale na straży stał kapitalny Gostomski, który podobnie fantastyczną obroną popisał się też w 77 minucie. 14 minut przed regulaminowym końcem spotkania stadionem zawładnęła euforia po kapitalnym golu Barrego Douglasa – po prawej stronie pola karnego Karol Linetty odegrał piłkę do Szymona Pawłowskiego, który podbiegł kilka kroków i idealnie podał na nogę do anglika – ten tylko ustawił sobie futbolówkę i lewą nogą posłał piłkę płasko nad murawą w stronę bramki. Chwilę później Dawid Kownacki miał kapitalną okazję strzelecką ale trafił prosto w bramkarza gości. W 89 minucie głupi faul na Szymonie Pawłowskim pewnie na bramkę zamienił Tomasz Kędziora.
Relacja minuta po minucie z tego spotkania dostępna jest TUTAJ.
Dodaj komentarz