Bramka strzelona przez Zielonych w pierwszych sekundach spotkania z Piastem Gliwice okazała się miłym złego początkiem. Wywołała wielką radość wśród kiboli, dała nadzieję na przełamanie złej passy, ale już w pierwszej połowie miny poznaniaków zrzedły. Po wznowieniu gry po przerwie było jeszcze gorzej.
Z zawodników Warty Poznań uszło jakby powietrze. Meczu nie może wygrać jeden, czy nawet dwóch starających się piłkarzy. To jedna z tych dyscyplin, w których za sukcesy i porażki odpowiada cały zespół.
Cieszymy się ze zwycięstwa z dobrym przeciwnikiem – powiedział skromnie po spotkaniu Marcin Brosz, trener Piasta. Nie wypadało mówić niczego innego, bo nie kopie się leżącego.
Rozczarowania grą swojego zespołu nie krył natomiast Czesław Jakołcewicz. To nie są dla mnie łatwe chwile, bo po dobrym początku przyszła druga połowa, która była fatalna – powiedział trener Warty – nie wiem dlaczego zespół cofnął się do obrony, doszła do tego łatwa strata piłek – dodał Jakołcewicz. Oceniając swoich zawodników stwierdził również, z niezrozumiałych dla niego powodów Zieloni chodzili po boisku, podczas gdy przeciwnik biegał. Biorę odpowiedzialność za przegraną – podkreślał kilka razy podczas rozmowy – jest dużo do przemyślenia, bo tak nie może grać zespół, który myśli o awansie, nie można tak grać przed własną publiczmością.
Jest mi wstyd – przyznał w końcu spuszczając głowę Jakołcewicz – to bieganie nie mogło podobać się kibicom i mogę ich tylko przeprosić, zwłaszcza za drugą połowę. Pytany o to, czy nie boi się o swoje stanowisko w Klubie stwierdził, że jako trener jest przygotowany na różne sytuacje. Wierzę w to co robię, ale dzisiejsza sytuacja na boisku mnie zaskoczyła – przyznał. Dodał też, że będzie się zastanawiał całą noc nad tym, co stało się dzisiaj na boisku przy Drodze Dębińskiej.
Relację z meczu znajdziesz tutaj.
Dodaj komentarz