“Jak się popełnia proste błędy, to, niestety, się za to płaci.” – powiedział po przegranym meczu z FC Basel, Maciej Skorża. Lech Poznań, w meczu III kolejki eliminacji do Ligi Mistrzów, nie zdołał wypracować zaplanowanej przewagi na szwajcarskim rywalem.
Pierwsza połowa była bardzo wyrównana w wykonaniu obu drużyn, które wiele razy koncertowo marnowały okazje strzeleckie. W 34 minucie, przy wyrzucie z rzutu rożnego, piłka przeleciała obok kilku poznańskich zawodników i dotarła do niepilnowanego Michaela Langa. Szwajcar bez problemów skierował głową futbolówkę do bramki dając prowadzenie swojej ekipie. Na odpowiedź Kolejorza czekać nie trzeba było długo, która nastąpiła także po rzucie rożnym. Pierwszy strzelał Szymon Pawłowski, jednak jego strzał odbił się od poprzeczki i jakimś trafem dotarła do Denisa Thomalli, który wpakował ją do siatki.
Dzisiaj FC Basel nam pokazało, jak się gra skutecznie w Europie. Czuję ogromny niedosyt, bo ten wynik jest za wysoki i nie do końca odzwierciedla to, jak ten mecz powinien się dla nas ułożyć. To dla nas niewątpliwie lekcja, jak klasowa drużyna potrafi z zimną krwią wykorzystywać indywidualne błędy – mówił po meczu Maciej Skorża, trener Lecha Poznań.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków gości. Po jedenastu minutach podopieczni role się chwilowo odwróciły, a Pawłowski niestety za mocno centrował do Marcina Robaka, co zniweczyło dobrze zapowiadającą się kontrę. Później przyszła newralgiczna 67 minuta, kiedy Jasmin Burić wykorzystał błąd Birkira Bjarnasona, który za mocno wypuścił sobie piłkę w polu karnym, przerywając jego akcję. Jednak sędzia dopatrzył się faulu Tomka Kędziory w polu karnym i podyktował jedenastkę dla gości a obrońcę Kolejorza wyrzucił z boiska. Do karnego podszedł Gashi, którego strzał fenomenalnie obronił Jasmin Burić, którego imię skandowali później kibice, tak jak skanduje się imię strzelca bramki. Dalsza gra Lecha, nastawiona na atak, odsłaniała mocno formację obrony. Ta taktyka zemściła się w 78 minucie kiedy Marca Janko pewnie pokonał poznańskiego golkipera. Goście jeszcze w doliczonym czasie gry podwyższyli wynik za sprawą Davide Calla, który świetnie wybiegł zza obrońców i mimo asysty Tamasa Kadara, zdobył trzeciego gola dla mistrza Szwajcarii.
Dodaj komentarz