Od kolejnej tragedii dzieliły dosłownie minuty. Kejter, który znalazł się w Warcie, przez blisko godzinę próbował wdrapać się na krę. Na szczęście pomogli mu strażacy. Dosłownie w ostatnim momencie, bo Fari tracił już siły.
Wszystko działo się wieczorem, w trudnych warunkach pogodowych i terenowych. Miejsce, w którym duży pies walczył o życie próbując wdrapać się na taflę lodu było oddalone 500 m od drogi, bez oświetlenia. Warta pokryta była zlodowaciałym szryżem, co uniemożliwiało poruszanie się po nim.
Dwóch naszych strażaków z saniami lodowymi, w ubraniach wypornościowych, asekurowanych przez dwóch kolegów z JRG przygotowanych, by przybyć im z pomocą, walczyło 40 minut, by dotrzeć i uratować psa – relacjonują strażacy z OSP Mosina.
Jak przyznają ratownicy nawet najbardziej wyszukane ćwiczenia, w których uczestniczyli, nie odzwierciedlały problemów z jakimi musieli się zmierzyć. Strażacy musieli płynąć pchając równocześnie sanie torujące drogę. Praktycznie cały czas byli wciągani pod lód przez nurt rzeki. Pozostali członkowie zastępów zajmowali się zabezpieczeniem ratowników na linach i oświetleniem terenu latarkami.
Sama próba wciągnięcia mokrego, 40-sto kilogramowego kejtra trwała wiele minut i nie była wcale prosta – podkreślają strażacy.
Film, który publikujemy powyżej pokazuje pracę jednego z ratowników, który był odpowiedzialny za sprzęt wysokościowy. Widać między innymi w ciemnościach budowę stanowiska z systemem bloczków do przyciągnięcia sań z ratownikami i psem do brzegu.
Akcja, poza satysfakcją uratowania psa, dała nam również ogromny bagaż doświadczeń – dodają strażacy – podeszliśmy do niej jednak z ogromną pokorą do zagrożeń, starając się zapewnić jak najwyższy poziom bezpieczeństwa ratowników.
Wzruszenia i radości nie kryli również właściciele uratowanego psa. Fari ma się już dobrze, choć tę przygodę opłacił nie tylko przerażeniem, ale także zapaleniem płuc. Jest jednak bezpieczny, a z chorobą powinny poradzić sobie antybiotyki.
Brakuje nam słów, żeby w pełni oddać wdzięczność i uznanie za przeprowadzoną akcję, dzięki której Fari wciąż jest z nami – piszą Remigiusz i Paulina, właściciele psa – działając z narażeniem własnego zdrowia i życia wydostaliście go z rzeki praktycznie w ostatniej chwili, gdy po godzinnej walce o przetrwanie naprawdę tracił już siły, nigdy nie zapomnimy tego, co zrobiliście.
Oboje podkreślili, że strażacy wykonują wspaniałą pracę, za którą należy się im największy szacunek.
Jestem pełna podziwu dla ratownika i całej grupy biorącej udział w akcji . Przypomina mi to programy na Animal – tam ratują nawet myszkę 🙁 Dzięki Panowie. Super akcja, a Kejter przypomina mi moją Aichę 🙂 Dziękuję 🙂 STOKROTNIE 🙂