Kilkanaście tysięcy poznaniaków przybyło nad Wartę by jak co roku świętować Noc Kupały wypuszczając płonące lampiony, których w roku poszybowało kilkanaście tysięcy . Z powodu imprezy zamknięto jedną z nitek mostu Chrobrego, przez co miasto stanęło w korkach. Tuż po imprezie na ulicach widać było pozostałości lampionów, które nie tylko leżały na chodnikach ale także zawisały na trakcjach tramwajowych czy drzewach.
Organizatorzy mieli czekać na pozwolenie Agencji Żeglugi Powietrznej, jednak już znaczenie wcześniej w górę poszybowały setki płonących latarenek. Wiatr wiał z zachodu, więc lampiony poleciały w stronę katedry. Jeden zahaczył o dach kościoła Najświętszej Maryi Panny przy katedrze, inny wpadł do rzeki.
Tegoroczna impreza już wcześniej budziła kontrowersje. Prezydent Ryszard Grobelny wydał na nią zgodę mimo negatywnej opinii strażaków, dla których lampiony stanowią zagrożenie pożarowe. W tym roku organizatorzy zapowiedzieli pobicie rekordu Guinnessa – w niebo miało poszybować 30 tys. lampionów. Wei-Li Wang, współorganizator jednego z najsłynniejszych festiwali chińskich lampionów na świecie, dziwił się tak dużej liczbie. Jak twierdzi puszczenie takiej liczby lampionów w centrum miasta jest niebezpieczne.
Impreza wzbudziła zainteresowanie także zagranicznych mediów – do Poznania przyjechały ekipy telewizji BBC, CNN i NBC.
O niebezpiecznych sytuacjach do których dochodziło podczas wypuszczania lampionów w Poznaniu przeczytasz tutaj.
Dodaj komentarz