Świat nie jest dwubiegunowy, nie jest komiksem, w którym występują wyłącznie białe i czarne charaktery. Świat jest kolorowy. Być może łatwiej by się nam żyło, gdyby wszystko było proste i oczywiste. Zło było złem, a dobro dobrem, dane słowo było dotrzymywane, gdyby wszyscy przestrzegali przepisów, przechodzili przez ulice na zielonym świetle i zawsze słuchali rodziców. Fajnie by było, gdybyśmy zawsze mieli rację, a Ci którzy jej nie mają byliby tymi złymi.
W sobotnim marszu równości wśród łysych dżentelmenów zapewne było kilku gejów, paru wrażliwych mężczyzn zafascynowanych filmami Pasoliniego, powieściami Oscara Wilda, wzruszającymi się, gdy w radiu leci piosenka Georga Michaela. Zapewne w kolorowej manifestacji było kilku gorliwych katolików, biegających na roraty, fascynujących się piłką nożną, ćwiczących sztuki walki i stających na baczność gdy grany jest Mazurek Dąbrowskiego.
A poznaniacy, Poznańczycy, stateczni mieszczanie oburzeni są – jak definują na różnych forach dyskusyjnych: paradą pedałów, wybrykami łysych penerów, brudasami, faszystami, lesbami, nierobami, dziczą, prawdziwymi Polakami i „prawdziwymi Polakami”. Uczestnicy Dni Tolerancji, ci za i ci przeciw określani są dosadniej, większość opinii nie nadaje się do publikacji. Tylko kto jest kim?
Zazwyczaj jednak krytyka czy poparcie dla określonych postaw odbywa się anonimowo. Jedna grupa szczelnie zasłania twarze, druga, boi się je pokazywać z obawy przez klasycznym obiciem mordy.
Jaki jest bilans sobotnich wydarzeń? Dział promocji urzędu miasta często chwali się ilością materiałów dotyczących Poznania, jakie ukazały się w ogólnopolskich i światowych mediach. Sobotnia manifestacja przyniosła takich doniesień pewnie kilkaset, a biorąc pod uwagę pr’owska maksymę nie ważne czy piszą dobrze, czy źle, byle nazwisko podawali poprawnie, to impreza odniosła promocyjny sukces. Poza tym do miasta przyjechało kilkuset zwolenników i przeciwników, którzy musieli gdzieś spać, coś jeść i pić, musieli też dojechać na miejsce tramwajem albo autobusem więc kolejne korzyści odniosła gastronomia i coraz liczniejsze w mieście hostele.
Usatysfakcjonowani mogą być także zwolennicy poznańskiego porządku, policja nie dopuściła do konfrontacji, nikt nie został ranny i co najważniejsze – nie było takiego bajzlu jak w Warszawie! Więc my wew tym Poznaniu potrafimy nawet porządnie manifestację zorganizować i zapewnić bezpieczeństwo.
Może więc listopadowe kolejne Dni Równości i Tolerancji i kolorowy bezpieczny pochód staną się poznańskim know –how? Takim znakiem firmowym miasta obok Festiwalu Malta, dopingu kibiców Lecha czy wyjątkowego imieninowego święta niepodległości. Wszystko jest możliwe, co pokazała grupa przeciwników manifestacji idąca grzecznie w marszu z hasłem Chłopak dziewczyna normalna rodzina.
Poznań to nie firma, to społeczeństwo, różni ludzie o tysiącach poglądów, różnym stopniu zamożności, wykształceniu, żyjący po obu stronach Warty. Wiele nas różni, ale wszyscy jesteśmy zainteresowani tym, by miasto w którym żyjemy było bezpieczne, rozwijało się i dawało pracę! Jeżeli pokażemy, że miasto otwarte jest na innych, możemy tylko zyskać! Wszyscy!
http://www.youtube.com/watch?v=j7JA_mE4pbM&feature=player_embedded#!
pomysl nie jest zły, wszystko mozna przekuć na kase i bedzie to bardzo poznanskie, podoba mi sie
ja sobie nie zycze dewiantow na ulicach – to chyba autopromocja jest
im wiecej tolerancji tym wiekszy rozwoj! kazdy inteligentny czlowiek wie, ze roznorodnosc pobudza do dzialania, nawet lyse pały 🙂
kto nie skacze ten jest pedał
ta… a Ci którzy podpalili Marycha w różowym sweterku to byli czarodzieje