W rozegranym w sobotę 28 czerwca meczu jedenastej kolejki Topligi, Kozły Poznań uległy na swoim boisku z Panthers Wrocław 56:0. Pomimo ogromnej porażki, poznaniacy już tydzień temu zapewnili sobie awans do fazy play-off i bez względu na wynik w starciu z Panterami są także pewni czwartego miejsca po sezonie zasadniczym. Wrocławianie nadal walczą o zajęcie pierwszego miejsca.
“Już od pierwszych minut było widać, że Kozły podchodzą do tego spotkania bez należytej powagi i koncentracji. To się na nich zemściło. Dominowaliśmy w ataku, obronie i formacjach specjalnych. Dowodem na to jest to, że w całym spotkaniu poznanianie uzyskali raptem pięć pierwszych prób. Dwie z nich po naszych przewinieniach. My musieliśmy tylko raz odkopywać piłkę. Nadal wierzymy w to, że zajmiemy po sezonie zasadniczym pierwsze miejsce. Teraz wszystko w rękach i nogach Warsaw Eagles, którym z tego powodu kibicujemy w ostatnim meczu sezonu, czyli w ich starciu na wyjeździe z Seahawks. Wiemy, że wzmocnili się na pozycji running backa i pojadą do Gdyni po zwycięstwo” – powiedział Jakub Głogowski, menedżer Panthers Wrocław.
“Defensywa Kozłów jest uznawana za tę część zespołu, która zwykle nie nawala. Niestety dzisiaj Panterom udawało się prawie wszystko. Goście razili nas na wszystkie możliwe sposoby. Trzeba pamiętać, że nie zagrali dzisiaj nasi dwaj Amerykanie w obronie – zawieszony James Brooks i kontuzjowany Emilio Dangote. Wrocławianie zapowiadali, że potraktują mecz ulgowo, ale ich podstawowi zawodnicy długo pozostawali na murawie. Od początku meczu mieliśmy wielkie problemy ze zdobywaniem pierwszych prób. W całym spotkaniu byliśmy dwa razy w okolicach pola punktowego rywali. Niestety w obu przypadkach posyłaliśmy piłkę w ręce przeciwników. Raz uczynił to Taylor Latham, raz Boshe Watkins” – mówił po meczu Marek Woźniak, wiceprezes Kozłów Poznań.
Kozły Poznań – Panthers Wrocław 0:56 (0:27, 0:15, 0:14, 0:0)
Dodaj komentarz