Aglomeracja

Ludzie nie chcą mieszkać obok ferm

Otwarte Klatki  Foto: facebook / otwarteklatki

Rząd PiS zapowiada wykreślenie zapisu o ochronie hodowlanych zwierząt futerkowych. Kilkadziesiąt wielkopolskich organizacji i stowarzyszeń zrzeszonych w Koalicji Społecznej Stop Fermom zapowiada protesty. A Wielkopolska jest liderem pod względem liczby uciążliwych ferm.

W listopadzie ubiegłego roku do Sejmu trafiły dwa projekty nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, w tym jeden sygnowany przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, który zakładał m.in. zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach, zakaz uboju rytualnego zwierząt na potrzeby eksportu, obowiązek chipowania zwierząt, a także zakaz hodowli zwierząt z przeznaczeniem na futro.

Z tego ostatniego cieszyli się nie tylko ekolodzy i obrońcy zwierząt, ale również mieszkańcy wsi zrzeszeni w ramach Koalicji Społecznej Stop Fermom, m.in. mieszkańcy województwa wielkopolskiego, które zajmuje pierwsze miejsce w Polsce pod względem liczby ferm zwierząt futerkowych.

Zwracali oni uwagę na problemy, z jakimi muszą borykać się ludzie, w których otoczeniu powstaje tego rodzaju inwestycja: emisję szkodliwych gazów do powietrza, skutkującą powikłaniami zdrowotnymi, zanieczyszczenie okolicznych gleb oraz wód ściekami, przedostawanie się do środowiska pasożytów i drobnoustrojów, czy w końcu ucieczki norek i ich niekontrolowaną ekspansję. Od początku stosunkowo krótkiego istnienia tej branży w Polsce (połowy lat 90. zeszłego wieku) w województwie wielkopolskim odbyło się prawie 70 związanych z tym protestów.

Jedna z mieszkanek wsi Jesiony w gminie Ostrzeszów, Sabina Binek, w ten sposób opisuje życie w otoczeniu fermy: “Człowiek nie wychodzi z domu, taki smród. W życiu też nie mieliśmy w Jesionie tyle much. Nie nadążam ze zmienianiem lepów. W ciągu dwóch godzin wymieniłam sześć. Jak chcę wieczorem wyjść przed dom, muszę najpierw pomachać rękami, żeby się opędzić od owadów. Norki uciekają z hodowli, ich zwłoki leżą potem rozjechane na drodze. Gdyby nie ferma, wieś by się rozwijała. A tak, każdy, kto się tu sprowadził, żałuje”.

Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych analizował także wpływ branży futrzarskiej na polską gospodarkę, który według autorów badania jest znikomy w porównaniu z kosztami społecznymi i środowiskowymi, które generuje.

Kiedy w listopadzie po raz pierwszy pojawiła się nadzieja na wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futra, mieliśmy poczucie, że rządzący wreszcie zauważyli nasze protesty i postanowili chronić nie tylko zwierzęta, ale przede wszystkim osoby mieszkające na wsi w otoczeniu ferm futerkowych – mówi Małgorzata Nowak, mieszkanka Kawęczyna, w którym funkcjonują dwie fermy norek –Teraz pojawiło się niebezpieczeństwo, że politycy mogą ulec naciskom lobby futrzarskiego, dlatego zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by głos mieszkańców wsi również został usłyszany – dodaje.

Użyte w artykule zdjęcia: facebook / otwarteklatki

Tagi:

Dodaj komentarz

kliknij by dodać komentarz