Gruz, styropian, stare meble i wiele innych śmieci można było odnaleźć na łące obok wiaduktu kolejowego. Strażnicy zwrócili uwagę na naklejki inwentaryzacyjne, które znajdowały się na spodniej części krzeseł, stołów i kanap. Obok numeru porządkowego była tam podana nazwa firmy. W trakcie rozmowy telefonicznej z przedstawicielem firmy, funkcjonariusze przekazali te informacje i umówili się na spotkanie w dniu następnym. Nazajutrz okazało się, że wszystkie meble z naklejonymi numerami zniknęły.
Na spotkaniu administrator firmy podejrzewanej o pozbycie się odpadów przedstawił swoje zdjęcia wykonane po zniknięciu dowodów. Nie docenił jednak skrupulatności funkcjonariuszy, którzy również zaprezentowali zdjęcia… jednak wykonane wcześniej. Ostatecznie okazało się, że administrator zlecił remont kilku pomieszczeń. Odpady wyrzucili pracownicy wynajętej firmy remontowo – budowlanej. Po interwencji strażników meble zostały przewiezione do gratowiska a pozostałe odpady, za pośrednictwem firmy posiadającej zezwolenia wynikające z ustawy o odpadach, trafiły na wysypisko odpadów w Suchym Lesie. Sprawca został ukarany wysokim mandatem a dodatkowo poniósł koszty przekazania odpadów.
Problem nielegalnego pozbywania się odpadów jest nadal poważny a likwidacja dzikich wysypisk pochłania niebagatelne sumy z budżetu miasta. W ubiegłym roku strażnicy ujawnili 500 dzikich wysypisk śmieci, a Wydział Gospodarki Nieruchomościami UMP na interwencyjne porządkowanie nieruchomości miejskich wydał ponad pół miliona złotych.
Dodaj komentarz