W jednej z bimb około godziny 6:30 zasłabł pasażer. Po godzinnej akcji ratowniczej zmarł. Na szczęście te pierwsze doniesienia okazały się mocno przesadzone. Po dwóch godzinach reanimacji otrzymaliśmy kolejną wiadomość – pasażer żyje!
Wszystko zaczęło się około 6:30, gdy motorniczy tramwaju linii 6 został poinformowany o zasłabnięciu jednego z pasażerów. To właśnie on rozpoczął akcję reanimacyjną. Po chwili do akcji ratowniczej włączyła się jadąca tą samą bimbą pielęgniarka. Na zmianę z motorniczym prowadziła ona reanimację do przyjazdu pierwszej karetki.
Teraz reanimacja toczyła się zespołowo, na zmianę akcję prowadzili ratownicy, motorniczy, pielęgniarka i pracownicy Nadzoru Ruchu MPK Poznań – opisuje Iwona Gajdzińska z MPK – w międzyczasie dotarła karetka specjalistyczna z lekarzem.
Pomimo zastrzyków adrenaliny i użycia defibrylatora, stan pasażera się nie poprawiał i choć narastało zwątpienie co do powodzenia akcji ratunkowej, zespół cały czas prowadził masaż serca. Była ona kontynuowana także podczas zjazdu bimby na pętlę Zawady. Gdy tylko u mężczyzny pojawiły się oznaki wznowienia pracy serca został on odwieziony do szpitala.
Pod koniec chyba zaczął odzyskiwać przytomność, bo słyszałem jak lekarka go uspokajała, że wszystko jest dobrze i że zostanie przetransportowany do szpitala – opowiada pan Darek, motorniczy który pierwszy zaczął ratować mężczyznę. Dodał także, że mimo różnych doświadczeń zawodowych, nie miał dotychczas tak poważnego zdarzenia.
Po uratowaniu życia pasażerowi motorniczy wrócił na trasę “szóstki”.
Dodaj komentarz