Odgrzewane sensacje w prasie bulwarowej to specyficzna norma. Tabloidy korzystają z pamięci narodu i w odpowiednim momencie przypominają narodowi, o czym ma pamiętać. Tak też jest w przypadku Marka Barbasiewicza, który wyznał w „Superaku”: „Jestem gejem”.
Wszyscy, którzy myślą, że to odważny kaming ałt, zawiodą się. Okazało się, że amant polskiego kina zdradził swe poglądy miłosne już w 1992 roku. Po co zatem robi to jeszcze raz? Może żeby sobie przypomnieć. Choć to należałoby wykluczyć, bo żyje w szczęśliwym związku 33 lata. Czyli raczej nie zapomniał. Hm… Może inni zapomnieli?
Ja na ten przykład zapomniałem, to znaczy nie wiedziałem. Czyli – jak sądzę – też jestem w mniejszości.
Panie Marku! Mam w nosie (a nie w innej części ciała), czyś pan gejek, czy heterek. Dobry z pana aktor (no, i ten głos!). Ale sprzedawanie „Superakowi” swojej seksualności upodabnia pana do Dody. I nergalizuje.
PS Mógłbym coś wspomnieć w tym momencie o znanych poznańskich gejach, ale nie przypominam sobie niczego spektakularnego i bulwarowego. Prawda Błażeju, Tomeczku, Edwardzie? Więc milczę. Znacząco.
Pozdrawiam
Laki Lolo
Dodaj komentarz