Pochodzący ze Śremu, student Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych, Marcin Helak podjął się nie lada wyzwania. Jego celem na najbliższy miesiąc będzie zdobycie najwyższego szczytu Ameryki Północnej.
Mount McKinley, wznosząca się na wysokość 6194 m n.p.m., jest kolejnym przystankiem Helaka w realizacji życiowej pasji. Po jej zdobyciu, polski alpinista będzie mieć na swoim koncie pięć wierzchołków wchodzących w skład tzw. Korony Ziemi – najwyższych szczytów poszczególnych kontynentów. Polish Denali Expedition 2015, której członkiem jest Helak, rozpocznie się pod koniec kwietnia bieżącego roku.
Mt. McKinley położona jest w górach na Alasce. Pierwotna nazwa szczytu – Denali – oznacza w języku Indian Athabaska – „Wysoki” bądź „Wielki”. Aktualna – jest zasługą poszukiwacza złota Williama Dickey’a. W 1897 roku nazwa została zmieniona na znak politycznego poparcia dla ówczesnego kandydata na prezydenta USA, późniejszej głowy tego państwa – Williama McKinley’a.
Najwyższy szczyt Ameryki Północnej charakteryzuje się jedną z największych na świecie deniwelacji (różnica wysokości pomiędzy najwyżej i najniżej położonym punktem na określonym terenie). Wysokość mierzona od podnóży do wierzchołka wynosi od 5300 m do 5900 m i jest największa na świecie wśród gór lądowych.
Przed polską ekspedycją czeka niezwykłe wyzwanie. McKinley uważana jest za drugą po Mount Evereście najtrudniejszą w zdobyciu górę w Koronie Ziemi. Bardzo trudne warunki atmosferyczne panujące na górze wymagają od uczestników wyprawy ogromnej wytrzymałości fizycznej i szczegółowo zaplanowanej trasy.
– Nie ma wątpliwości, że wyprawa na Denali jest wyzwaniem dla alpinistów posiadających spore doświadczenie w górach. Dla osób, którym nie straszne są duże wysokości czy niskie temperatury. Niezbędne będą umiejętności techniczne, sprzęt najwyższej klasy i ogromna determinacja – tłumaczy Marcin Helak, uczestnik Polish Denali Expedition 2015. – Alaska to magiczne miejsce. Dzika, nieskazitelna przyroda przyciąga turystów z całego świata, nie tylko uczestników wypraw wysokogórskich.
McKinley znajduje się w pobliżu koła podbiegunowego. Ciśnienie na szczycie odpowiada ciśnieniu w górach o 1000 m wyższych, położonych w pobliżu równika. Oprócz tego masyw McKinley znany jest z bardzo niskich temperatur spadających zimą nawet do -70° C, a latem do -30° C. Odczuwalne temperatury są jeszcze niższe w związku z silnymi i stale wiejącymi wiatrami. Ich prędkość dochodzi do 160 km/h. Dodatkowym problemem może być panujący Dzień Polarny, który z jednej strony jest ułatwieniem podczas wspinaczki. Z drugiej zaś znacznie utrudnia zaśnięcie przy 24-godzinnej widoczności. O trudnościach i wymaganiach jakie góra stawia wspinaczom świadczy fakt, że w ostatnich latach wydanych zostało około 1000 pozwoleń na zdobycie szczytu, ale tylko połowie alpinistom dane było tam dotrzeć. Droga na wierzchołek góry trwa zazwyczaj od dwóch do czterech tygodni. Do tej pory podczas próby zdobycia McKinley’a zginęło już ponad 100 osób.
– Na wypadek złej pogody lub pogorszenia stanu zdrowia któregoś z uczestników uwzględniliśmy kilka dni zapasowych – mówi Marcin Helak – Nie chcemy bowiem rezygnować z ataku szczytowego tylko ze względu na brak czasu.
Ekspedycja ta jest kontynuacją projektu Góry Marzeń, który powstał dwa lata temu z inicjatywy Marcina Helaka. Projekt ten pomaga w ziszczeniu jego marzeń o zdobyciu Korony Ziemi oraz chęci niesienia pomocy dzieciom cierpiącym na choroby zagrażające ich życiu.
– Chcemy propagować Fundację Mam Marzenie, a właściwie pokazać społeczeństwu dzieło jakie tworzą. Mamy nadzieję, że nagłaśniając Projekt Góry Marzeń wiele osób dowie się o działalności fundacji i w przyszłości zechce ją wesprzeć. W tym czasie zorganizowałem również koncerty charytatywne, z których dochód przeznaczyłem na spełnienie marzeń czworga podopiecznych Fundacji Mam Marzenie.
Wyprawa stała pod znakiem zapytania, ze względu na konieczność uzyskania zgody władz uczelni na prawie miesięczny pobyt podchorążego w Stanach Zjednoczonych. Na szczęście wyprawę poparł rektor – Komendant Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych.
– Jestem bardzo wdzięczny swoim przełożonym za umożliwienie mi wzięcia udziału w tej ekspedycji. Mam nadzieję, że po powrocie będę mógł powiedzieć: “Melduję wykonanie zadania” – dodaje z uśmiechem Helak.
Wszystkie bieżące informacje dotyczące wyprawy będzie można śledzić na stronie internetowej, a także profilu Facebook „Góry Marzeń”.
Dodaj komentarz