chilifiga.pl
Zupa kokosowo-pomarańczowa z curry i mielonym mięsem
To tylko z pozoru dziwne połączenie – początkowo myślałam, że mięso zmieszane z kokosowym mlekiem może wywołać jedynie wielki rozstrój żołądka, ale po przetestowaniu okazało się, że: smakuje świetnie, a żołądek pozostaje nietknięty. Nalałam miskę Oldze i podsunęłam pod nos. Dzieci są bowiem najlepszymi testerami kuchennych nowości, bowiem zazwyczaj z góry je odrzucają. Jeśli natomiast zjedzą i to w miarę szybko, oznacza to, że potrawa jest w porządku i można ją włączyć do domowego menu.
– Dobre? – pytam zatem.
– Ale co?? A… zupa. Dobra, fajny kolor – odpowiedziała, ale myślami była zdecydowanie gdzie indziej. – Co jest? – trącam ją w ramię.
– Mamo, a jest szansa, że Piotruś Pan do mnie też przyleci??
No, to już wiem o co chodzi. I mam nadzieję, że nie przyleci, ani teraz, ani tym bardziej w dorosłym życiu. Olga jest bowiem zakochana w filmowym Piotrusiu Panie, ale nie rysunkowym, tylko takim z krwi i kości. Choć z tego co pamiętam, to ja podkochiwałam się w chłopcu z „Białego delfina Uma”, a to była właśnie postać rysunkowa. Śniło mi się nawet, że mnie uratował przed wielką, krwiożerczą płaszczką ścigającą mnie w głębinach oceanu. Kiedy zaś byłam nieco starsza, przekonywałam wszystkie koleżanki, że Janek Kos z „Czterech Pancernych” w czołówce filmu mruga wyłącznie do mnie. A kiedy one twierdziły, że do nich „jakby też z mruga”, mówiłam im, że to złudzenie optyczne. Bo ewidentnie mruga do mnie.
Piotruś Pan Olgi wprawdzie nie mruga, ale jest równie śliczny jak Janek Kos. Blond loczki, niebieskie oczka, opalony, ogólnie – typ surfingowca. Ma wszelkie zasady w pompie, od rodziców zwiał, nie chce dorosnąć, a na dodatek umie latać. Kiedy Olga nieco podrośnie wręczę jej artykuł Jacka Santorskiego, w którym szczegółowo opisuje on współczesnych Piotrusiów Panów. ”Są dość niebezpieczni, bo ich niedojrzałość jest czarująca i trudno jej się oprzeć. Wiele zaczynają, niewiele kończą, wiele obiecują, mało dotrzymują. Obrażają się lub złoszczą, gdy są krytykowani. Najpierw zjadają krem, a potem tort?… Tak właśnie napisał specjalista, a moim zadaniem jest pilnowanie okna, żeby żaden Pitoruś Pan nie wpakował się przez nie do pokoju mojej córki.
W tym celu odczekam tydzień i podsunę jej „Tomka w krainie kangurów”. Na razie jednak podelektujmy się rewelacyjną zupą kokosowo-pomarańczową, która zrobiłaby furorę również w Nibylandii.
W tym celu potrzebujemy:
– 150 g mielonego mięsa (wzięłam drobiowo-wołowe)
– pół pora
– łyżeczkę curry
– 3-4 łyżki odtłuszczonego mleka kokosowego
– 250 ml bulionu warzywnego
– 50 ml śmietany kremówki
– łyżeczkę wiórków kokosowych
– pieprz, sól
– sok z połówki cytryny
– opcjonalnie – 1/3 szklanki białego wina
Mięso podsmażamy bez tłuszczu na patelni. Kiedy puści soki, dorzucamy pokrojonego na cienkie plasterki pora, dodajemy łyżeczkę curry i całość dusimy na małym ogniu. W osobnym garnku mieszamy bulion, dodajemy do niego mleko kokosowe zmieszane z wodą (około szklanki), śmietankę oraz wino. Dorzucamy przesmażone mięso, łyżeczkę wiórków kokosowych oraz sok z połówki cytryny i krótko zagotowujemy. Doprawiamy pieprzem i solą. Na koniec filetujemy pomarańczę i dodajemy do zupy.
Więcej inspirujących przepisów i porad znajdziesz na stronach chilifiga.pl
Dodaj komentarz