Stary Rynek. Mówi się o nim, że jest jednym z najpiękniejszych w Polsce. Co z tego, skoro podczas każdej imprezy zamienia się w jeden wielki parking. Dzisiejsze Kaziuki przejdą chyba do niechlubnej historii nieudolności stróżów prawa.
Nie mam za złe organizatorom takich wydarzeń, bo uważam, że są one potrzebne. Zrobione ze smakiem i pomysłem przyciągną na pewno większą ilość turystów do miasta. Tak jest z Kaziukami, które odbywają się już kolejny raz przyciągając rzeszę wielbicieli z kraju i zagranicy. Tylko co zobaczą oprócz specjałów Wileńszczyzny? Niestety parkujące pojazdy, które w ogóle nie powinny się tam znaleźć. To przykre, że Strażnicy Miejscy tłumaczą się, że mają tylko jeden radiowóz i masę roboty. Rozumiem i wierzę, że tak jest. Jest jedno małe zastrzeżenie. To nie pierwsza taka impreza na rynku i nie pierwszy problem z parkującymi tam pojazdami. Rozumiem, że jest niedziela i trzeba odpocząć, ale należy pracę przygotować tak, żeby właśnie podczas takich imprez było Was widać i słychać. W poniedziałek wszystkie media powinny szumieć od informacji jakiej to „rzezi” dopuścili się strażnicy na biednych, niczego nie przewidujących gapowiczach.
Dzisiaj wróciłem z Krakowa, gdzie spędziłem wieczór w hotelu, który znajduje się w strefie „B” – do Wawelu miałem 50 metrów. Pani w recepcji jako pierwszą przekazała Nam informację, że nie mają własnego parkingu. A pojazd pod hotelem naraża się na szybką blokadę ze strony Straży Miejskiej. Jeśli nie chcemy mandatu, to lepiej zatrzymać się na pobliskim parkingu. Faktycznie w tej strefie raz na pół godziny widziałem patrol „czyhający” na nieroztropnego kierowcę. Idąc staromiejskimi uliczkami nie dziwi blokada na kole pojazdu. Parafrazując jedno z haseł reklamowych miasta – Tam jednak potrafią, a u Nas nawet trawa nie chce rosnąć.
Jest to przykre, bo Poznań słynący ze swojego ordnungu, powinien dawać przykład innym. Kto jak kto, ale my mamy „know how” a przynajmniej tak się nam mówi. Dlaczego po raz kolejny dopuszcza się do takiej sytuacji? Przyznaje, że dziś po przekroczeniu liczby 50 pojazdów na Starym Rynku odechciało mi się liczyć dalej. A nie byłem nawet w połowie. Co zrobią strażnicy? Czy nie można wykorzystać nagrań z monitoringu? Oficer dyżurny centrali 986 sugeruje, żebym zadzwonił do referatu Stare Miasto i zgłosił problem. On co prawda przekaże informacje, ale nie wie jak to się skończy. Do godziny 15:00 strażnicy sami nie zauważyli niczego niepokojącego.
Jak rozwiązać problem? Podam kilka pomysłów. Po pierwsze podczas takich wydarzeń na rynku do pracy przychodzi więcej strażników i urządzają sobie stałe posterunki i bezlitośnie karzą wszystkich łamiących przepisy. Po drugie możemy wydelegować dwóch strażników, którzy staną na uliczkach prowadzących do rynku i poinformują, że pojazdu nie wolno tam parkować. Po kilku godzinach ten sam patrol weryfikuje ilość pojazdów przebywających na rynku. Po trzecie wykorzystujemy monitoring i rozsyłamy „bileciki” za strefę nielegalnego parkowania.
Nic dodać, nic ująć. To się da zorganizować, pod warunkiem, że się komuś choć trochę zachce…
Mało ładnych miejsc widziałeś.Byłeś w Kambodzy? Tam Polpot też dokonywał rzeźi. Tak się rodzą faszystowskie idee przez właśnie takie zaściankowe fałszywe podejście. Chłopie takich dziadowskich jarmarków żadne miasto nie organizuje- patelnie od cyganów jak na wsi.Piszesz o Krakowie a widziałeś pod sukiennicami lub pod pomnikiem Adasia żeby ktoś handlował gaciami. Stary rynek nie jest przystosowany do takich imprez.Przed zamkiem w warszawie widziałeś śmierdzący stragan z przypieczoną kiełbasą z Tesko? bo ja nie. Wstyd się przyznać ,że człowiek z Poznania. wieś ,wieś, wieś.
Mówimy o dwóch różnych rzeczach. Ty jesteś tylko gościem na rynku, a ja tu mieszkam. To jest mój fyrtel. I chciałbym żeby szczególnie w miejscu tak pięknym jak starówka strażnicy i policjanci zajmowali się swoimi obowiązkami. Goście z innych dzielnic mają, albo przyjechać tramwajem, albo mają poszukać miejsc w wyznaczonych miejscach. A nie cwaniakować i parkować na zakazie bo i tak nie dostaną mandatu.
Gastronomia podczas takich imprez to zupełnie inna sprawa. To jest jak kino pachnące popcornem. Nie lubię, ale zmuszony jestem oglądać horror o zapachu kukurydzy, z dodatkowymi efektami w postaci charakterystycznego dźwięku kończącego się napoju. Sam dokonuję wyboru, nikt mnie do niczego nie zmusza.
widzisz i ty jesteś zarażony tą samą chorobą jak inni tzw prawdziwi poznaniacy. Polecam artykuł w internetowym wydaniu wyborczej-
Chce mi się krzyczeć – “Poznaniacy, obudźcie się!”- więcej otwartości umysłu życze.pozdrawiam-Stachanow
A nie cwaniakować i parkować na zakazie bo i tak nie dostaną mandatu.- skup się i przez chwilę pomyśl – tu nikt nie cwaniakuje , łatwiej jest postawić zakaz niż stworzyć miejsca postojowe oto cała prawda- król jest nagi. smutne ale prawdziwe. pracowitość poznaniaków, oszczędność itp. można schować między bajki. Kto to szybciej zrozumie tego mniej będzie bolało przy zwiedzaniu innych miast w polsce.