Strażnicy miejscy, choć niektórym kojarzą się tylko z blokadami na kołach, mają przede wszystkim dbać o poznański porzóndek. Jak się okazuje mają na tym niewdzięcznym polu spore sukcesy. Szkoda tylko, że w ogóle tego porządku trzeba pilnować… w mieście, które kiedyś z niego słynęło.
Jednym z ulubionych miejsc, które upatrzyli sobie twórcy dzikich wysypisk na Nowym Mieście jest pobocze ul. Sowice. Tym razem jednak sprawca bałaganu stracił nie tylko anonimowość ale także spore pieniądze.
Strażnicy, którzy znaleźli śmieci zaczęli bliżej przyglądać się porzuconym materiałom budowlanym oraz odpadom gospodarczym porzuconym tuż przy ulicy. Podczas dokładnego przeszukania odpadów, funkcjonariusze znaleźli receptę z widocznym nr PESEL oraz imieniem i nazwiskiem pacjenta – relacjonował Przemysław Piwecki ze Straży Miejskiej – był to dobry trop do ujawnienia właściciela odpadów.
Tak po nitce, a właściwie receptach strażnicy dotarli do kłębka, czyli jak się okazało kobiety. Ta, choć przyznała się do wyrzucenia śmieci i potwierdziła że ma umowę na wywóz śmieci, nie potrafiła wytłumaczyć swojego zachowania.
Sprawczyni całego zamieszania musiała najpierw zlecić posprzątanie bałaganu firmie posiadającej zezwolenie na odbiór odpadów z terenu Poznania, dokumentując to rachunkiem za usługę. Gdy zapłaciła fakturę za tą usługę Strażnicy po sprawdzeniu czy wszystko zostało posprzątane ukarali ją mandatem w wysokości 500 zł.
W ubiegłym roku na 400 ujawnionych dzikich wysypisk śmieci udało się dotrzeć do 50 sprawców zaśmiecania.
Dodaj komentarz