Ta knajpka to jedno z fajniejszych miejsc na Starym. Z zewnątrz wygląda niepozornie, ale to tylko pozory. W środku oprócz pomieszczenia z barem jest jeszcze kilka sal w piwnicy. Panuje tutaj naprawdę sympatyczny klimat. Warto przysiąść choć na chwilę w ogródku, by obserwować to, co dzieje się wokół. Jednym z minusów jest to, że siedząc przy stoliku nie można zobaczyć koziołków 😉
Pierwszy raz trafiłem tutaj przez przypadek zimą. Było mroźno i chciałem się po prostu ogrzać. Potem zaglądałem do Post-Office od czasu do czasu, choćby po to, by zobaczyć wystawę pocztówek.
Tym razem mieliśmy ochotę coś przekąsić. Z menu wybraliśmy sałatkę śródziemnomorską, chłodnik i danie yakisoba z boczkiem. Do tego mały deser lody i lemoniadę.
Największym rozczarowaniem okazała się sałatka śródziemnomorska. Wygląd był zachęcający. Ser, świeżo wyglądające warzywa, oliwki, suszone pomidory, oliwa. Smak jednak nie szedł w parze z tym, co widzieliśmy na talerzu. Smakowo nic do siebie nie pasowało. Nienajlepszy ser, niezbyt doskonałe pomidory. Całość polana dziwnie jak dla nas przyprawionym “sosem”. Szkoda.
Choć wieczór nie był już upalny, a nad Starym pojawiły się deszczowe chmury zamówiliśmy także chłodnik. Kelner przyniósł zupę podaną w sympatycznej, kolorowej misce. Tutaj również wygląd i zapach były obiecujące. Smak już taki różowy (żeby odnieść się do koloru chłodnika) nie był. Za mało było botwinki, a za dużo jogurtu czy kefiru na którym zupa była zrobiona. Miała odpowiednio gęstą konsystencje, miała wszystkie niezbędne składniki, ale zostały zastosowane złe proporcje. Ćwiartka jajka to też trochę mało jak na taką porcję. Taki chłodnik mało kogo chyba zadowoli.
Czas na najbardziej egzotyczne danie, jakie tego wieczoru zamówiliśmy, a więc yakisoba z boczkiem. Pewnie nie będzie dla was zaskoczeniem, jeśli po raz kolejny stwierdzę, że wygląd potrawy był wręcz podręcznikowy. Po raz kolejny również jestem zmuszony napisać, że ze smakiem już tak idealnie nie było. Największym “problelem” było nierównomierne przyprawienie, ale z tym można sobie łatwo poradzić. Choć ważny jest wygląd, najważniejszy jest smak, dlatego pałeczki poszły w ruch, by wymieszać makaron niwecząc starania szefa kuchni o atrakcyjny wygląd. Całość kompozycji nie była najgorsza, choć osiągnięty efekt smakowy – jestem o tym przekonany – na pewno nie przypadnie do gustu kulinarnym konserwatystom. Jeśli lubicie eksperymenty, odważcie się i zamówcie yakisobę z boczkiem.
Smakowała nam jedynie lemoniada, która także apetycznie wyglądała.
Miejsce naszym zdaniem ciekawe, kuchnia nie najlepsza, ale warto tutaj zajrzeć od czasu do czasu, by nieco odpocząć i napić się piwa. Na pewno nie można narzekać na obsługę, która jest bardzo sympatyczna i jest to kolejny plus Post-Office. Można tutaj również ze spokojem wypisać pocztówkę, kupić znaczki i wysłać pozdrowienia z serca Poznania do znajomych.
Post-Office Cafe znajdziecie tuż przy Ratuszu na Starym Rynku.
Wybrane propozycje z menu i orientacyjne ceny:
Sałatka śródziemnomorska – 20,00 zł
Chłodnik (mała porcja) – 9,00 zł
Yakisoba – 18,00 zł
Lemoniada – 8,00 zł
Deser lodowy (2 kulki lodów z bitą śmietaną) – 9,00 zł
piwko tak, tak, reszta jak w tekscie niby ładne ale cos ze snmakiem nie jest tak!