Sylwestrowe szaleństwo już za nami. Wszystkie emocje już opadły. Chciałbym już na spokojnie troszkę pokwynkać na Miejski Sylwester, a dokładnie na kilka jego małych elementów.
Zacznę od najbardziej nietrafionej rzeczy, czyli “Forum Smaków”. Według zapowiedzi mieli się tam zaprezentować przedstawiciele poznańskich street food’ów. Niestety przedstawiciel był jeden, i zdaje się miał nikłe pojęcie o gastronomii. Bo jak nazwać firmę, która grzane wino przygotowuje w bezprzewodowym czajniku?
Rozumiem racjonalizację i pomysłowość, ale wiedza na temat temperatury wrzenia alkoholu wyjaśnia kuriozalność tego rozwiązania. Jeśli zostaniemy obudzeni w nocy, to nawet na śpika odpowiemy, że temperatura wrzenia wody, to 100°C, a alkoholu jest znacznie niższa. Z pamięci nie powiem ile, ale po krótkim poszukiwaniu już wiem, że to 78,37 °C co oznacza, że wspaniały pomysł usprawniający pracę pozbawił promili grzańca. Osoby kupujące grzane wino, otrzymywały zatem ciepły soczek.
To nie jedyny problem tej sytuacji, bo co by się stało, gdyby ten alkohol, który w stanie lotnym jest palny, spotkał się z ogniem? Pewnie mielibyśmy niezły pokaz fajerwerków, a tych tej nocy mieliśmy oszczędzić.
Nie zrozumcie mnie źle, tu nie chodzi o to, że nie dostałem promili do wypicia, tylko że ktoś oszukał mnie twierdząc, że sprzedaje mi inny produkt.
Nie chcę się nad nimi pastwić, bo mógłbym dalej wymieniać, że w pojemniku w którym trzymali grzańca był kurek, z którego można było nalewać trunek, ale ktoś wpadł na kolejny genialny pomysł i używał innego kubeczka do przelewania płynów, że jedzenie które serwowali też nie było warte swej ceny. Po prostu mam nadzieję, że następnym razem albo zatrudnią kogoś, kto zna się na kuchni, albo po prostu zrezygnują z gastronomii.
Kolejną rzeczą wymagająca poprawy byli prowadzący, których bezradność w ostatnich minutach starego roku była powalająca. Dwie osoby stojące na scenie nie mają pomysłu jak zapełnić 8 minut dzielących nas do rozpoczęcia mappingu. To tak nie powinno wyglądać.
Co do mappingu, mam porównanie mojego zeszłorocznego sylwestra w Paryżu, gdzie tez był mapping z tegorocznym w Poznaniu. Wiem, że ciężko zapanować nad tłumem i znajdzie się jeden, czy drugi, który musi usłyszeć huk fajerwerków, bo inaczej się nie liczy. Jednak w stolicy Francji udało się jakoś zabronić ludziom strzelania w okolicy miejskiego sylwestra – wiem, że to nie jest w gestii organizatorów, ale może włodarze miasta coś będą w stanie zmienić? Co do treści, to nieco zabrakło mi odwołań do poznańskości – takich troszkę wytartych haseł jak rogale Świętomarcińskie, koziołki, czy to z czego Poznań powinien być szczególnie dumny w kończącym się roku – może zakończenia remontu Kaponiery? W zeszłym roku Paryż pokazał, że jest multikulturowy, a w poznańskiej prezentacji nie potrafiłem znaleźć przesłania.
Oprócz minusów znalazłem też oczywiście i plusy. Formuła dwóch scen jest świetna na takie imprezy i doskonale się to sprawdziło. Nie chcę tutaj wchodzić w dyskusję, kto mi się podobał, a kto nie. Przyszedłem tu się dobrze bawić i nawet jak muzyka nie była z kręgu moich zainteresowań, to nóżka sama chodziła i aż chciało się tańczyć. I to robiłem.
Mam jeszcze jedno zastrzeżenie, do osób, z którymi się bawiłem. Naprawdę Sylwester bez fajerwerków nie może się odbyć? To tak trudno zrozumieć i pójść sobie gdzieś indziej postrzelać?
Może w przyszłym roku coś się poprawi. Dobrze się bawiłem, mimo, że kilka rzeczy mi się nie podobało. Są to oczywiście moje subiektywne odczucia, ale jestem ciekawy czy je podzielacie?
*kwynkanie – w gwarze poznańskiej oznacza marudzenie
Dodaj komentarz