Choć władze naszego miasta deklarują, że robią wszystko, by poznaniacy porzucili samochody na rzecz komunikacji miejskiej, mieszkańcy ze swoich pojazdów rezygnować nie zamierzają. Niby nie ma w tym nic złego. Problemy zaczynają się, gdy kierowcy nie zwracają uwagi na przepisy, ale przede wszystkim nie patrzą na to, czy swoim zachowaniem nie utrudniają życia innym. Na przykład bezmyślnie parkując.
Choć za karanie źle parkujących kierowców odpowiadają strażnicy miejscy, nie zawsze można na nich liczyć. Nie mogą przecież równocześnie kontrolować prędkości na jednej z ruchliwszych ulic i sprawdzać bocznych, na których w spsób nierozważny parkowane są samochody.
Są takie miejsca – na przykład w centrum naszego miasta – w których przepisy o ruchu drogowym i zasady drogowego savoir vivre są nagminnie łamane. Nic dziwnego, że mieszkańcom tego czy innego fyrtla puszczają nerwy i biorą sprawy w swoje ręce. Być może działania zbyt szumnie nazwaliśmy “poznańską partyzantką drogową”, ale wydaje się nam to dość trafne.
Samo dzwonienie do stróżów prawa nie wystarcza. Można co prawda czekać na kierowców i próbować im wyperspadować nieodpowiedzialne parkowanie. Na to trzeba mieć czas. Są jednak jak się okazuje inne sposoby.
Najmniej inwazyjne jest włożenie za wycieraczki karteczki z “karnym k…em”. Gdy i to nie wystarczało w ruch poszły pisaki, czy szminki. Kierwcy źle zaparkowanych samochodów po powrocie do nich mogli przeczytać jednoznaczny komunikat. Od czasu do czasu zdarzają się także naklejki z rysunkami sugerującymi jak parkować. Te naklejane są na przykład na boczne lusterka.
Warto parkując spojrzeć, czy nie łamie się przepisów i czy tak pozostawiony samochód nie będzie przeszkadzał innym. Musi być po poznańsku – porządnie!
Dodaj komentarz