Filip Kaczmarek / europoseł
Dostałem niedawno list od pracującej matki czworga dzieci. Zbulwersowała ją sprawa projektowanego w Polsce podwyższenia wieku emerytalnego. Napisała między innymi, że: ciągłe porównywanie z wiekiem emerytów na Zachodzie jest po prostu nieuczciwe.
Niestety autorka listu nie wyjaśniła dlaczego tak uważa. Szczerze powiedziawszy, nie rozumiem dlaczego porównywanie do emerytów w innych krajach nie miałoby być uczciwe. Przecież systemy edukacyjne są podobne, przeciętna długość życia też, nie ma większych różnic klimatycznych czy kulturowych.
Nawiasem mówiąc, to właśnie dzięki ustawicznemu porównywaniu z bogatszymi od nas otrzymujemy z Unii Europejskiej miliardy euro na rozwój regionalny i miliardy dla naszego rolnictwa.
Satysfakcja
Podejrzewam, że prawdziwą przyczyną powszechnej niechęci do podwyższenia wieku emerytalnego jest to, że Polacy w porównaniu z innymi narodami europejskimi bardzo często nie lubią swej pracy. Jeszcze ze szkoły podstawowej pamiętam dowcip, w którym przysłowiowy Jasio na pytanie kim chciałbym zostać w przyszłości, odpowiadał, że… emerytem albo rencistą. Praca kojarzy się w Polsce z opresją, przymusem, brakiem sensu, niedowartościowaniem. Jeżeli ktoś lubi swój zawód, lubi swoją pracę, czerpie z niej nie tylko dochód, ale też satysfakcję, to nie będzie przerażony myślą o podniesieniu wieku emerytalnego. Praca ma istotne funkcje społeczne, zdrowotne i psychiczne. Warto o tym pamiętać.
Zaufanie
Innym elementem bardzo utrudniającym w Polsce wprowadzanie reform, podobnych do reformy emerytalnej, jest niezwykle niski poziom zaufania społecznego. Polacy nie wierzą, że będą zdrowi, że będą sprawni, że będą mieli możliwość zatrudnienia. Nie wierzą, że państwo wywiąże się ze swych zobowiązań. A brak zaufania działa też w drugą stronę. Urzędnicy nie ufają obywatelom, styku sektora prywatnego i publicznego boją się jak ognia, bo nie chcą być podejrzewani o korupcję. Obie strony powinny zmienić swą postawę. Przedsiębiorcy powinni zrozumieć, że partnerstwo publiczno-prywatne nie polega na upublicznieniu kosztów i sprywatyzowaniu zysków. Podmioty publiczne powinny przyjąć do widomości, że nie mogą zmieniać reguł w trakcie gry i że nie każdy próbuje oszukiwać.
Fundamenty
W Europie i w Polsce dużo mówi się o innowacyjności, o kreatywności, o gospodarce opartej na wiedzy. Niestety ciągle jest zbyt wiele przykładów na to, że wiedza, pracowitość i nowe idee nie wystarczają, aby uzyskać realne wsparcie ze strony państwa. W Poznaniu jest grupa młodych ludzi, która stworzyła ciekawą i co ważne praktyczną aplikację do telefonów komórkowych. Gdy ich zapytałem w jaki sposób i kto pomaga się im w skomercjalizowaniu ich produktu, odpowiedzieli mi, że otrzymali już sporo różnych nagród od różnych instytucji. Rzecz w tym, że same nagrody nie zastąpią pomocy w rynkowym wdrożeniu, tego co wymyślili.
Wyobraźnia
Nie tylko młodym innowatorom wiatr wieje w oczy. Spotkałem się z wybitnym profesorem nowoczesnej dziedziny nauki, który od dłuższego czasu próbuje uzyskać wsparcie dla swojego projektu badawczego. Od osób zarządzających programem, z którego teoretycznie możnaby współfinansować projekt usłyszał, że musi mieć wkład własny. Być może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że w prawdziwych badaniach nie można z góry przewidzieć ich wyników. W związku z tym nie można zbudować precyzyjnego planu finansowego, który gwarantowałby osiągnięcie zakładanego efektu finansowego. I właśnie dlatego potrzebna jest aktywna rola państwa w finansowaniu nauki. Bez zwiększenia nakładów na badania i rozwój będzie bardzo trudno utrzymać konkurencyjność polskiej gospodarki.
Polska cieszy się dobrą opinią, kondycja naszej gospodarki budzi zazdrość w wielu krajach, premier Donald Tusk jest ceniony i lubiany w Europie, sytuacja polityczna jest stabilna, a relacje z sąsiadami dobre. Wykorzystajmy ten czas do polubienia pracy, zwiększenia zaufania i budowania solidnych fundamentów na przyszłość.
Dodaj komentarz