Mamy już nocne przymrozki, dni są krótsze, zatem sezon grzewczy trwa w najlepsze. Mieszkańcy bloków czują już ciepło bijące z kaloryferów. Mieszkańcy osiedli domków jednorodzinnych czują często również mało przyjemną woń palonych śmieci. Niestety nadal część mieszkańców chcąc zaoszczędzić nieco bejmów podtruwa siebie, swoje rodziny i sąsiadów. Co można zrobić w takiej sytuacji?
Trujący dym wydobywający się z kominów to zagrożenie zwłaszcza dla gzubów. Podczas spalania śmieci powstają tlenki węgla i azotu, dwutlenek siarki, cyjanowodór, metale ciężkie, a także rakotwórcze dioksyny i furany. To wszystko powodować może choroby górnych dróg oddechowych, astmę i alergie także u dorosłych. Każdego roku na choroby wywołane złym stanem powietrza umiera w Polsce 28.000 osób.
Można zatem zatruć najbliższą okolicę, stracić zdrowie, ale również bejmy. Za palenie śmieci w domowych kotłowniach możemy także zapłacić karę w wysokości 5.000,00 złotych.
Co można zrobić w przypadku, gdy któryś z sąsiadów pali śmieci, a z komina jego domu wydobywa się gryzący dym? Można oczywiście z nim porozmawiać. Jeśli problem będzie się powtarzał, być może warto wezwać na pomoc Straż Miejską.
Od kilku lat posiadamy upoważnienia wydane przez Prezydenta Miasta na podstawie art. 379 Ustawy o ochronie środowiska i korzystamy z tego – wyjaśnia Przemysław Piwecki z poznańskiej Straży Miejskiej – strażnicy posiadają imienne upoważnienie do wejścia na teren nieruchomości i przeprowadzenia czynności kontrolnych, a odmowa poddania się kontroli jest przestępstwem. Reasumując mamy uprawnienia, sprawdzamy, są zalecenia i kary.
Jak powinna wyglądać taka kontrola? Strażnik wspólnie z osobą zarządzającą budynkiem sprawdza pomieszczenia, w którym jest opał i znajduje się piec. Powinien stwierdzić czy spalany w piecu materiał nie jest zabroniony. W przypadku wątpliwości, zarówno dotyczących używanego opału jak i określenia mocy grzewczej pieca, strażnik telefonicznie kontaktuje się z dyżurującym pracownikiem ochrony środowiska a w szczególnych przypadkach przeprowadza ponowną kontrolę z jego udziałem.
Określenie przez osobę zgłaszającą dokładnego adresu niejednokrotnie warunkuje szybkie podjęcie interwencji – podkreśla Przemysław Piwecki – zdarza się, że zgłoszenie dotyczy całego osiedla domków jednorodzinnych. Rozchodzący się w powietrzu dym jest niekiedy wyczuwalny z dala od jego źródła a to czasami uniemożliwia dotarcie do osoby odpowiedzialnej.
Czyli według ustawy, to ludzie muszą znaleźć winnego, a straż miejska przyjedzie tylko spisać protokół? Pewnie dlatego, że ie mają czasu szukać trucicieli, bo zakładają blokady na kołach – bardziej rentowne zajęcie.
Taaa..jeszcze by musieli sprawdzać co jest w garażu,albo za domem w rogu podwórka..czy przypadkiem stosik starych ram okiennych pokrytych farbą olejną, tudzież stare lakierowane meble nie czekają w kolejce do pieca..