Józefa Przesławskiego, wielkiego miłośnika książek, upamiętnili poznańscy radni, nazywając skwer na ul. Owsianej jego imieniem. Może ta inicjatywa przybliży poznaniakom postać i dokonania wybitnego introligatora, społecznika i radnego miasta Poznania.
Na kwietniowej sesji Rady Miasta Poznania radni przyjęli kilka uchwał “nazewniczych”. Nadali nazwy dwóm skwerom i dwóm ulicom wewnętrznym. W ten sposób upamiętniono i przypomniano postaci ważne w historii naszego miasta, ale mniej znane, zapomniane albo niesłusznie pominięte. Nadawanie nazw skwerom i skwerkom jest “bezinwazyjnym” sposobem przypominania i honorowania postaci, które w minionych latach i wiekach mieszkały w naszym mieście i pracowały dla jego dobra. “Bezinwazyjnym” dlatego, że po nazwaniu skweru czy zaułka mieszkańcy nie muszą zmieniać danych adresowych, a drogowcy i administracja – przeprowadzać kosztownych operacji wymiany tablic i tabliczek z nazwami. Trzeba przyznać, że wśród patronów skwerów, których od kilku miesięcy opisujemy w cyklu Skwery i skwerki, jest wiele postaci bardzo ciekawych, zasłużonych, ale niesłusznie zapomnianych.
Taką osobą jest z pewnością Józef Przesławski, przedwojenny radny miejski, ale przede wszystkim wybitny rzemieślnik-introligator, zakochany w książkach i dbający o ich piękno. Zanim napiszę więcej o samym Przesławskim, wskażę miejsce, w którym znajduje się skwer jego imienia. Jest to ładny zielony zakątek położony pomiędzy domami przy ul. Owsianej (obok ul. Dożynkowej, miejsca kultowego dla studentów z lat 80. i 90.). Gdy byłem tam w połowie czerwca, tabliczki z nazwą jeszcze się nie pojawiły, więc skwer jest na razie terenem “anonimowym”.
Skwer, mający plan prostokąta, jest obsadzony ciekawą zielenią i pięknymi, okazałymi drzewami, dającymi cień w upalne dni. Sama zaś okolica przypomina trochę uliczki na berlińskim Kreuzbergu. Wymarzone miejsce do nabrania oddechu, zatrzymania się na chwilę, poczytania książki. Niestety skwer na razie do tego nie zachęca, jest bowiem miejscem spotkań “towarzyskich”, o czym świadczą liczne butelki i śmieci ledwo mieszczące się w jednym (sic!) koszu. Mogłoby być lepiej i ładniej, bo są tu ławeczki, krótkie alejki i zakamarki, w których miło jest przysiąść. Mam nadzieję, że dodatkowe kosze wkrótce się pojawią, a skwer “się ucywilizuje”, gdy już formalnie zmieni nazwę i pojawią się tabliczki z nazwiskiem i sylwetką patrona.
Patron urodził się 10 marca 1886 roku we wsi Łęgowo w powiecie wągrowieckim i od dzieciństwa pasjonował się książkami. Naukę zawodu rozpoczął w Wągrowcu, a egzamin czeladniczy zdał w 1906 roku w bydgoskiej Izbie Rzemieślniczej. Podczas obowiązkowej w tych czasach podróży “zawodoznawczej” pracował w zakładach introligatorskich m.in. w Lipsku i Monachium. Egzamin mistrzowski zdał w Düsseldorfie w 1913. Rok później został przymusowo wcielony do armii pruskiej i walczył na froncie francuskim I wojny światowej. Po zakończeniu wojny wrócił do Poznania. W 1919 roku kupił, na spółkę z kolegą, niemieckie przedsiębiorstwo drukarskie działające od 1874 roku w pałacu Górków. Jego firma, nosząca długą nazwę “Przesławski i Cierniak. dawn. P. Wilcke”, wykonywała m.in. galanterię introligatorską, księgi handlowe i artystyczne oprawy na specjalne zamówienie. Zatrudniała prawie 100 osób. Książki oprawiane przez pracownię Przesławskiego wyglądały jak małe dzieła sztuki, więc firma miała mnóstwo zleceń. W 1929 roku została nagrodzona Listem Pochwalnym za udział w Powszechnej Wystawie Krajowej. Prezentowała także swoją ofertę na Targach Poznańskich i Polskiej Wystawie Graficznej.
Józef Przesławski nie był tylko rzemieślnikiem z zamiłowaniem artystycznym. Dbał także o prestiż zawodu introligatorskiego. Zainicjował działalność poznańskiego Cechu Samodzielnych Introligatorów i został wybrany starszym cechu. W okresie międzywojennym działał w organizacjach rzemieślniczych, szkolił i egzaminował przyszłych adeptów zawodu. Od 1938 roku, przez zaledwie kilka miesięcy, był radnym miasta Poznania z listy Stronnictwa Narodowego. Działał w Polskim Czerwonym Krzyżu, Bractwie Kurkowym i Towarzystwie Młodych Przemysłowców. Pasjonował się także fotografią. Pozostawił po sobie wiele zdjęć przedwojennego Poznania i Wągrowca.
Za swoją działalność społeczną został ukarany przez Niemców w czasie okupacji. Od listopada 1939 roku był więziony w Forcie VII, a następnie, jak wielu innych poznaniaków, osadzony w obozie dla przesiedleńców “Główna” i wydalony na teren Generalnego Gubernatorstwa. W ten sposób Niemcy pozbywali się problemu, którym byli Polacy o nastawieniu patriotycznym, mogący działać w konspiracji lub w inny sposób przeszkadzać nowym władzom. Po wypędzeniu schronienie znalazł w Radomiu, gdzie mieszkał do końca wojny. Po powrocie do Poznania zastał swoją firmę w pałacu Górków całkowicie zniszczoną. Spod gruzu udało się wydobyć tylko kilka maszyn.
Przesławski chciał dalej pracować w zawodzie, który był jego pasją, otworzył więc zakład introligatorski przy ul. Dąbrowskiego. Zajmował się artystyczną oprawą książek i wytwarzaniem galanterii introligatorskiej. W 1947 roku dołączył do reaktywowanego cechu introligatorskiego i został ponownie wybrany starszym i przewodniczącym komisji czeladniczej oraz mistrzowskiej. Organizował działalność niezależnych cechów rzemieślniczych, co jednak szybko spotkało się z interwencją władz komunistycznych, które chciały kontrolować cechy i zrzeszenia zawodowe. Józef Przesławski zmarł 24 stycznia 1949 roku. Jest pochowany na cmentarzu św. Jana Vianneya w Poznaniu.
W kwietniu 2016 roku Wielkopolska Izba Rzemieślnicza prezentowała wystawę 1886-2016 – Mistrz Przesławski o jego życiu i działalności społecznej. Kolejną, Niepodległe rzemiosło. Mistrz Józef Przesławski, można było oglądać od października do grudnia 2018 roku w Muzeum Martyrologii Wielkopolan – Forcie VII. Inicjatorem nazwania skweru jest Karol Przesławski, prawnuk Józefa Przesławskiego, niestrudzony w przypominaniu historii swojego pradziadka.
źródło: biuletyn.poznan.pl
Dodaj komentarz