Wiadukt tramwajowy nad ulicą Poznańską został niedawno uwolniony od rusztowań, siatek zasłaniających go podczas remontu i… tysięcy plakatów, które szpeciły słupy. Zastąpił je bluszcz. Sztuczny bluszcz.
Nielegalne plakatowanie to spory problem dla miasta. Luki w prawie powodują, że nie można karać organizatora, który w ten sposób promuje swoje imprezy, ale tylko osoby które plakaty rozklejają. Pod warunkiem, że złapie się je na gorącym uczynku.
Nie pomagają zakazy, ani prośby. Prace nielegalnie oklejającym miasto utrudniły na przykład metalowe opaski, które pojawiły się na słupach trakcyjnych na ul. Fredry. Może są praktyczne, ale trudno uznać je za ozdobę.
Zupełnie inaczej miasto podeszło do słupów, na których wspiera się konstrukcja wiaduktu tramwajowego nad ulicą Poznańską. Ponieważ swoimi gabarytami przypominały słupy ogłoszeniowe, tak też traktowane były przez zaklejające plakatami miasto osoby (o plakaciarzu złapanym na gorącym uczynku pisaliśmy tutaj).
Na wyremontowanych słupach zainstalowano sztuczny bluszcz. Jego ciemnozielona barwa została ponoć uzgodniona z Plastykiem Miejskim, a ten po konsultacji z konserwatorem zabytków zaakceptował ten projekt. Dlaczego sztuczny, a nie prawdziwy? Jak tłumaczy Zarząd Transportu Miejskiego naturalny bluszcz ze względu na warunki atmosferyczne nie utrzymałby się zbyt długo. Trochę to zastanawiające, bo bluszcz jest rośliną całoroczną, która dość dobrze znosi kaprysy pogody. Czy konsultowano to z botanikami? Na ten temat ZTM milczy…
Słupy zostały oplecione specjalną siatką, na której zainstalowano sztuczny bluszcz. Nie jest to może wzorzec piękności, ale całość rzeczywiście wygląda dobrze. Na dodatek jest praktyczna, bo uniemożliwia oklejanie plakatami. Oby osoby, które zarabiają na oszpecaniu miasta nie potraktowały tego jak… wyzwania.
Dodaj komentarz