Tomek Kowalski, który zginął podczas wyprawy na Broad Peak w marcu, został pochowany przez członków specjalnej wyprawy. Zorganizował ją Jacek Berbeka, brat Macieja, który zginął podczas schodzenia ze szczytu. Choć jego ciała nie udało się odnaleźć, wyprawa zostaje zakończona.
Z Jackiem Jawieniem wczoraj dotarliśmy na wysokość ponad 7.900 metrów, gdzie zlokalizowane było wcześniej ciało. My już przypuszczaliśmy, że to będzie Tomek Kowalski. Tak się okazało – powiedział w rozmowie z RMF FM Jacek Berbeka.
Dodał również, że Tomek był w miejscu, w którym nie można go było ominąć. Wszyscy wspinający się na Broad Peak, zarówno wchodząc jak i schodząc, musieli po nim przejść i już mieliśmy takie sygnały – relacjonował Jacek Berbeka radiu RMF FM – były tu wcześniej wyprawy, które dotarły troszeczkę wcześniej od nas, pierwsi zasygnalizowali nam Niemcy, przekazując informacje o tej osobie. Następnie jeszcze siedem innych osób, mówiąc, że przepraszają bardzo, że dotykają to ciało, ale nie ma innej możliwości, bo nie ma możliwości wyminięcia – dodał.
Tomek Kowalski został znaleziony na wysokości 7.900 metrów. Uczestnicy ekspedycji znieśli jego ciało 100 metrów niżej i pochowali. O tym, że ciało pozostanie w górach, zadecydowali jego najbliżsi.
Dodaj komentarz