Tłumy poznaniaków przybyłych na Plac Wolności wzięło udział w pochodzie Trzech Króli. Każdy mógł liczyć na papierową koronę i śpiewnik by aktywnie uczestniczyć w wydarzeniu. Niestety, nie każdy mógł liczyć na uśmiech i radosną atmosferę, a to ze względu na panujący podczas pochodu bałagan organizacyjny.
To już czwarta edycja Orszaku Trzech Króli w Poznaniu. Niestety tym razem zabrakło uwielbianego przez dzieci wielbłąda Chestera. Ale na szczęście nie popsuło to nastrojów milusińskim, którzy z roześmianymi buźkami przyglądali się orszakowi, a było co oglądać!
Dwaj królowie jechali na pięknych koniach w towarzystwie paziów. Po drodze monarchowie napadnięci zostali przez diabły, z których nawet jeden zionął ogniem! Dalej, na Starym Rynku, czekali bohaterowie polskiej historii z powstańcami wielkopolskimi na czele. Pojawił się także król Herod, u którego trzej mędrcy zatrzymali się w drodze do Betlejem.
Niestety nie obyło się bez zgrzytów. Nie można pominąć bałaganu organizacyjnego, jaki panował w trakcie przemarszu. Nie zadbano o wyznaczenie trasy przemarszu, by widzowie wiedzieli, ile miejsca mają zostawić dla maszerujących. Powodowało to przepychanki między rodzicami, walczącymi o jak najlepsze miejsca dla swoich pociech. Szczęśliwe były na pewno dzieci, które stały w pierwszych rzędach lub miały rodziców, którzy mogli je wziąć na barana.
Dodaj komentarz