Filip Kaczmarek / europoseł
Rozpoczęcie nowego roku sprzyja różnego rodzaju podsumowaniom. Chciałbym przedstawić czysto prywatny i subiektywny zestaw wydarzeń, które w różnych sferach życia zrobiły na mnie największe wrażenie, zaskoczyły, uradowały albo zasmuciły. Warto, moim zdaniem, przypomnieć niektóre wypowiedzi i zdarzenia, abyśmy w tym roku mogli wyciągać odpowiednie wnioski.
Najbardziej trwały sukces gospodarczy – zakończenie budowy odcinka autostrady A2 do Świecka. Dzięki temu autostrada stała się prawdziwym “oknem na świat” dla Wielkopolski.
Największy blef roku – anonimowe rozpowszechnianie informacji, że Waldy Dzikowski może zostać przewodniczącym Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wielkopolscy członkowie Zarządu Krajowego PO zgodnie twierdzili, że nic o tym nie słyszeli. Z tym blefem wiąże się też inny hit roku, a mianowicie:
Największa naiwność roku – było nią oczekiwanie, że ktoś uwierzył w zapewnienia, że Waldy Dzikowski dowiedział się o tym, że nie będzie przewodniczącym Klubu… z telewizji.
Najciekawszy projekt współfinansowany ze środków europejskich – odnowienie synagogi w Ostrowie Wielkopolskim. To kategoria, w której była olbrzymia konkurencja, bo UE dofinansowała sporo ciekawych projektów. Moim zdaniem ostrowska synagoga zasługuje jednak na szczególne wyróżnienie.
Największa szczerość urzędnicza – stwierdzenie anonimowego urzędnika Urzędu Miasta Poznania na temat prac nad budżetem miasta na rok 2012: Ale radni wciąż są nam potrzebni /Gazeta Wyborcza/. To jedno słowo – wciąż – dobrze obrazuje, co urzędnicy naprawdę myślą o stanowiącej roli Rady Miasta Poznania.
Największa polityczna niespodzianka – wyborczy sukces Killiona Munyamy, który z 8-ego miejsca na pilskiej liście wyborczej Platformy Obywatelskiej zdobył prawie 8 tysięcy głosów i mandat posła na Sejm RP. Mam wrażenie, że pracownik Uniwersytetu Ekonomicznego i były już radny Sejmiku Wielkopolskiego okaże się dobrym posłem.
Największa gospodarcza niespodzianka – stan polskiej gospodarki. Kryzys nie może dotrzeć do Polski. Przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy, banki pożyczają, konsumenci kupują, sektor publiczny próbuje oszczędzać, a rząd nie eksperymentuje na żywym organizmie gospodarki, która cały czas rośnie. Niby nic nadzwyczajnego, ale w porównaniu do wielu państw europejskich, to komfortowa sytuacja.
Największe rozdwojenie jaźni. W minionym roku został w tej kategorii ustanowiony pewien specyficzny rekord. Otóż Jarosław Pucek – urzędnik samorządowy w randze dyrektora, kibic Lecha Poznań w randze wiceprezesa stowarzyszenia kibiców i członek Platformy Obywatelskiej, któremu dziennikarz zadał pytanie – czy na meczach krzyczy DONALD MATOLE, “bohatersko” stwierdził – nie odpowiem na to pytanie.
Największy brak wyczucia, że wpada się w śmieszność – zastępca prezydenta Poznania – Sławomir Hinc, który podczas Sylwestra na poznańskim placu Wolności krzyczał w podnieceniu o …niepokonanym Poznaniu. Działo się to, w czasie, gdy połowa “miasta” plotkowała o odwołaniu zastępcy prezydenta z tej funkcji. Na dodatek okazało się, że po Sylwestrze pozostały długi do spłacenia.
Największa hucpa roku – urzędnicy, którzy twierdzą, że uczestniczenie w bankietach współfinansowanych ze środków publicznych to ich pracowniczy obowiązek. Tak tłumaczono obecność na bankiecie, wydanym z okazji podpisania umowy z operatorem Stadionu Miejskiego. Wzburzyło to wiele osób, bo w tym samym czasie planowano cięcia budżetowe w kwestii …posiłków dla najbiedniejszych. Samorząd się wyżywi?
Szczyt fiskalizmu samorządowego – sugestia prezydenta miasta Poznania, że w planowaniu podwyżek cen biletów MPK powinno się uwzględnić wzrost dochodów mieszkańców miasta. To świetny przykład fiskalnego charakteru niektórych opłat lokalnych.
Największe marnotrawstwo – posłowie wybrani z list PiS do Parlamentu Europejskiego rozproszyli się tak bardzo, że zredukowali swój wpływ na bieg wydarzeń do minimum. Obecnie są w dwóch różnych frakcjach, a w jednej z nich tworzą trzy podgrupy. Tak spektakularnej automarginalizacji dawno w Europie nie widziano.
Najmniej trafny atak – będący, jak mniemam skutkiem szoku, wywołanego porażką wyborczą – to atak Waldemara Witkowskiego na Krystynę Łybacką za to, że wyborcy głosują na Nią, a nie na Niego. W politycy zdarzają się dość dziwne rzeczy, ale kandydat na posła, zarzucający własnej koleżance, że została posłem to dość kuriozalna sytuacja.
Szczyt “lewicowości” – poznański poseł Ruchu Palikota, który deklarując lewicowość, zdecydowanie opowiada się przeciwko progresywnemu podatkowi dochodowemu od osób fizycznych. Dlaczego? Bo oznaczałoby to, jego zdaniem, dyskryminację osób bogatych. Słyszałem na własne uszy.
Najlepszy (niezrealizowany) biznes – kupienie od miasta spółki Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej w Poznaniu. W budżecie roku 2011 planowano przychody z tego tytułu na 10 milionów złotych. Chętnych na pewno by nie zabrakło, bo majątek i zasoby MPGM są warte znacznie więcej. Podobno w tym roku wycena wzrosła do 40 milionów.
(od redakcji – tekst powstał na początku tego roku do numeru luty-marzec)
Panie pośle – Pan Jarosław Pucek nie był i nie jest wiceprezesem Wiary Lecha. Jest członkiem stowarzyszenie, ale nie członkiem zarządu. Swoje domysły warto weryfikować.
Panie Kaczmarek,jest pan sarkastycznym człowiekiem, który stracił kontakt z rzeczywistością a co gorsze kontakt z lokalną i państwową polityką (europosel szefem miejskich struktur po??)
Dlaczego o sprawy związane z Poznaniem pyta się człowieka, który spędza w Naszym mieście 1 dzień w tygodniu?
Największy polityczny sukces? Waldy Dzikowski z 3 miejsca na liście nokautuje Rafała Grupińskiego – “lokomotywę” listy PO.