Ogromne emocje zastały kibiców podczas środowych pojedynków na tenisowym challengerze Poznań Open. Na kortach Parku Tenisowego Olimpia obejrzeliśmy cztery pojedynki II rundy, poznaliśmy czterech ćwierćfinalistów. Z turniejem pożegnał się Elias Ymer, który przez wielu był typowany jako jeden z faworytów.
Jako pierwsi na korty wyszli w środę Matthias Bachinger i Pere Riba. Niemiec był rozstawiony na numerem szóstym i wydawało się, że to on zwycięży w tym starciu. Tym bardziej, że we wtorek pokonał efektownego Rogerio Dutra Silvę. Pojedynek Bachingera i Riby był idealnym rozpoczęciem dnia – wiele ryzykownych piłek, świetny tenis z obu stron, trzy zacięte sety. Ostatecznie to Hiszpan opuszczał kort z podniesioną głową – wygrał 6:2, 6:7, 6:4.
– Zmarnowałem szansę, by wygrać wcześniej, ale najważniejsze, że jednak wygrałem. Matthias postawił trudne warunki – powiedział Riba.
Później obejrzeliśmy niekwestionowany hit dnia. Dwóch młodych zawodników zmierzyło się na korcie centralnym, w dodatku obaj byli przez wielu stawiani jako jedni z faworytów do tytułu – Elias Ymer grał z Adamem Pavlaskiem. Ymer we wtorek po pasjonującym meczu odprawił „dwójkę” turnieju Joao Souzę, a kibice oklaskiwali jego widowiskową grę. W środę grał równie efektownie, ale tym razem rywal równie atrakcyjnie odpowiadał. Kluczowe okazało się przełamanie w pierwszym secie przy stanie 5:5.
Czech uzyskał przewagę, wygrał seta 7:5 i szedł za ciosem. Francuz z kolei frustrował się, a nerwy – jak wiemy – nie są dobrym suflerem na korcie. Pavlasek wygrał drugiego seta 6:4 i przeszedł do ćwierćfinału. – Trudny mecz, ale czułem się świetnie – skwitował po meczu Czech. Francuz był bardzo zdenerwowany i nawet nie chciał rozmawiać z mediami.
Trzecim ćwierćfinalistą został Macedończyk Radu Albot. Turniejowa „czwórka” nie miał jednak łatwej przeprawy z Maximem Dubarenco.
– Faktycznie, to był bardzo ciężki mecz. Ale Maxima znam już od dłuższego czasu, bo razem trenujemy. Czy wierzę, że mogę wygrać cały turniej? Gdybym nie wierzył, to wcale bym tu nie przyjeżdżał – skwitował Kubler po zwycięstwie 6:3, 6:4. Bo choć Białorusin serwował potężnie, to Mołdawianin bronił się szalenie skutecznie i nie dawał szans rywalowi w kolejnych gemach.
Środowe gry singlowe kończyły się bojem Pedji Krstina z Jasonem Kublerem. Cóż to był za mecz! W pierwszy secie Australijczyk prowadził już 5:2, by przegrać w tie-breaku. Drugi set? Gładkie 6:2 dla Kublera, choć ten w pewnym momencie wyraźnie utykał. W decydującym secie Krstin kroczył po zwycięstwo i po ostatniej piłce mógł głęboko odetchnąć, bo zwyciężył 7:5.
– Pytasz, czy czuję się szczęśliwy? No, póki co, to raczej zmęczony – przyznał z uśmiechem tuż po meczu Krstin. – Na pewno byłem lepszy pod względem motorycznym, dochodziłem do wielu trudnych piłek i pewnie dzięki temu wygrałem. Teraz krótki masaż i trzeba być gotowym na mecz ćwierćfinałowy.
Dodaj komentarz