W Wielkopolsce działa obecnie ponad 50 belgijskich firm. A ilu naszych biznesmenów inwestuje na tamtejszym rynku? Zdaniem Jana Spilliaerta, mieszkającego we Wrześni Belga, konsula fonorowego Królestwa Belgii w Polsce – za mało, współpraca mogłaby być bardziej intensywna. Szczególnie ze względu na podobne zasady wyznawane w prowadzeniu biznesów przez przedsiębiorców z Wielkopolski i Belgii.
Jak to się stało, że został Pan konsulem honorowym Belgii w Polsce?
Jan Spilliaert: Konsulem Honorowym Belgii jestem od kilku lat. Wszyscy moi koledzy w poznańskim Korpusie Konsularnym – w przeciwieństwie do mnie – to Polacy. Są lub byli prezesami dużych, wielkopolskich firm. Kiedy nasz król Belgii za pośrednictwem swojego ambasadora pytał, czy chciałbym reprezentować swój kraj jako konsul honorowy w Wielkopolsce, ale również na Dolnym Śląsku i w Lubuskiem, byłem zachwycony tym pomysłem. Oczywiście zgodziłem się, królowi nie mogłem odmówić.
Studiowałem na jednym z najstarszych uniwersytetów w Europie, w Leuven. Mój promotor – śp. prof. Wojciech Skalmowski – pochodził z Wielkopolski. Moją pasją był i jest język polski. Podczas studiów każdego roku na miesiąc przyjeżdżałem do Warszawy na kurs języka polskiego dla nauczycieli. Pierwszy raz w 1983 r. Od razu poznałem wielu ciekawych ludzi, przede wszystkim w Wielkopolsce. Nie chciałem jednak zostać asystentem, a potem profesorem na uczelni. Chciałem być i pracować w Polsce. No i tak się stało. Od 1993 r. na stałe mieszkam we Wrześni. Przez 8 lat byłem prezesem firmy oświetleniowej Massive właśnie we Wrześni. Zakładałem również wiele innych firm w tym regionie, nie tylko jako prezes, także jako interim/crisis manager czy po prostu pro bono. Czuję się mocno związany z Wielkopolską, a szczególnie z Wrześnią.
Współpraca wielkopolskich i belgijskich firm nie jest zbyt intensywna.
Na pewno mogłaby być bardziej intensywna. Staram się organizować regularnie spotkania – mniej lub bardziej formalne – dla wszystkich Belgów z Wielkopolski. Bardzo pomaga mi w tym współpraca z Barbarą Liberą, która jest w zachodniej Polsce przedstawicielem ekonomicznym północnej części Belgii, czyli Flandrii, a która od wielu lat ma swoje biuro w WTC w Poznaniu. Niestety niektórzy Belgowie ewidentnie nie są zainteresowani kontaktami z rodakami prowadzącymi biznesy w Polsce. Oni mają konkretny cel: praca, rozwój firmy, dobra współpraca z własną ekipą i z lokalnymi, wielkopolskimi partnerami. Belgia staje się dla nich mniej ważna.
Bardzo chętnie pomogę wielkopolskim firmom wejść na rynek belgijski. Skoro nikt nie zwraca się do mnie z prośbą o wsparcie, można wnioskować dwie rzeczy: albo firmy dają sobie radę samodzielnie albo jeszcze nie eksportują intensywnie do Belgii. Rozmawiam z przedsiębiorcami belgijskimi i zgodnie twierdzą, że firmy z polskim kapitałem mogłyby eksportować z Wielkopolski do Belgii o wiele więcej. Jeśli jest już „eksport” z Wielkopolski do Belgii, to dotyczy on głównie firm z kapitałem zagranicznym, głównie belgijskim. W firmach, które prowadziłem, 100% z tego, co produkowaliśmy, było wysyłane do Belgii. Te dane „eksportowe” trafiają również do statystyk bilansu handlowego. Ale czy na podstawie takich informacji można wnioskować, że wielkopolski eksport ma się dobrze?
Jakie branże reprezentują firmy belgijskie działające u naszym regionie?
Belgijskie firmy w Wielkopolsce działają głównie w następujących branżach: transport, meblarstwo, materiały budowlane i budownictwo, tekstylia i dodatki, artykuły oświetleniowe i słynne czekoladki. Akurat we Wrześni jest też hurtownia piw belgijskich. Pomagałem im zaistnieć w Polsce. To wspaniała sprawa także dla mnie! Już nie muszę martwić się o swoich ulubionych Trappist’ów (piwo warzone w murach zakonu Trapistów w Belgii).
Którym firmom pomógł Pan rozwinąć swoją działalność w Wielkopolsce?
Zacząłem pracę jako młody doradca, który pomagał Belgom przebywającym w Polsce znaleźć partnera biznesowego. To było już ponad 25 lat temu. Pierwsze działania dotyczyły chłodzących komór dla piekarzy. Piekarz wkładał porcję zamrożonego ciasta na chleb i ustawiał, o której godzinie temperatura miała zacząć rosnąć tak, aby chleb był wyrośnięty o odpowiedniej porze i następnie włożony do pieca. Nikt takich komór nie produkował 25 lat temu w PRL. Znalazłem małą firmę, która miała dostęp do surowców i do poszczególnych elementów używanych w takich komorach. Musieliśmy jednak przekonać tę firmę do współpracy, pomóc im wyliczyć, jakie będą ich koszty itd. Uwielbiam to robić. Sprawy poszły do przodu! Potem pomagałem kolejnym Belgom założyć firmy, znaleźć pracowników, teren, klientów, dostawców.
Najwięcej czasu spędziłem w firmie Massive, która była największą firmą oświetleniową w Europie. Jej największy konkurent, niemiecka firma, robiła ok. 1/3 obrotów tych „małych Belgów”. Bardzo lubiłem pracować dla założycieli tej firmy. Było to już trzecie pokolenie. Mieli zakupioną w dwóch miejscach ziemię we Wrześni i chcieli założyć firmę, zbudować fabrykę, szukać ludzi do pracy (w pewnym momencie w fabryce pracowało ok. 800 osób). Na początku musieliśmy prawie 100% elementów do produkcji importować z Belgii. Stopniowo udawało się nam kupować lokalnie coraz więcej surowców. Później firma Massive została sprzedana, najpierw grupie CVC, a teraz jest częścią grupy Philips.
Było jeszcze kilka innych firm, którym pomagałem zaistnieć w Wielkopolsce: francuska Sweet produkująca pokrowce do foteli samochodowych, Belgium’s Best – wspomniana już hurtownia piw, belgijska DHT sprzedająca kominki żeliwne, Scala Plastics – hurtownia materiałów budowlanych – najpierw w Poznaniu, potem we Wrześni.
Sam także kieruję kilkoma firmami, m.in. Spilliaert, która od wielu lat reprezentuje szyjącą garnitury na miarę firmę Scabal oraz belgijską firmę Ambiorix produkującą buty, również na miarę. Jestem współwłaścicielem firmy Ema produkującej maszyny do wytwarzania okien z aluminium i stali – centrala firmy jest w Polsce, maszyny natomiast sprzedajemy na całym świecie.
Jak będzie rozwijała się belgijska gospodarka w najbliższych latach?
W ostatnim czasie trochę mniej firm zagranicznych inwestuje w Belgii. Ale nadal kraj ten jest idealnym miejscem do inwestycji. Pracownicy znają kilka języków (ja sam znam ich pięć), Bruksela jest stolicą Europy, mamy sieć autostrad oraz połączeń pociągami i statkami przez kanały. To dużo jak na tak mały kraj.
W Belgii odsetek bezrobotnych nie jest mały. Ale firmy wciąż mają problemy ze znalezieniem np. spawaczy. Na razie nie ma jeszcze problemów „greckich” w Belgii, ale problemy, z którymi borykają się w tej chwili Grecy, będą lada moment widoczne też i w moim kraju. W Holandii jest mnóstwo pustych, nowoczesnych pomieszczeń biurowych, magazynowych i przemysłowych. Problem polega na tym, że w przeciwieństwie do Hiszpanii, właścicielami tych budynków są nie banki, lecz fundusze emerytalne czy inwestycyjne. Przewiduję ogromne problemy z tym związane dla wielu indywidualnych osób, ale również dla przedsiębiorców, którzy inwestowali w te fundusze. Daje to zagrożenia dla jednych, ale możliwości dla innych, również dla wielkopolskich biznesmenów. Spotkałem ostatnio ludzi w Amsterdamie, którzy w bardzo nowoczesnym budynku wynajęli ponad 2 000 m² za jedynie 360 € miesięcznie! Jeśli weźmiemy pod uwagę, ile płaci się za m2 powierzchni biura w nowoczesnym budynku w Warszawie, w Poznaniu czy w Krakowie, to Holandia kusi.
Co więc poradziłby Pan wielkopolskim przedsiębiorcom?
Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić wielkopolskich biznesmenów do rozważenia rozszerzenia działania swoich firm o rynek belgijski. Zachęcam do kontaktu ze mną. Chętnie pomogę w zaistnieniu w nowym kraju, który znam bardzo dobrze. Pomogę swoją wiedzą, doświadczeniem i kontaktami. Wielkopolska ma również swojego przedstawiciela w Brukseli, który odpowiedzialny jest m.in. za wsparcie wielkopolskich biznesmenów. Jest na pewno kilka sposobów dla przedstawicieli wielkopolskich firm, aby znaleźć w Belgii partnera biznesowego.
tekst – Maja Biernacka
Dodaj komentarz