Kolejne restrykcje związane z koronawirusem zostają znoszone, a my chętnie korzystamy z większej swobody. Chwilami może się wydawać, że szybko zapomnieliśmy o ryzyku zakażenia, które nadal jest bardzo realne. Nieświadomie wchodzimy w tzw. nierealistyczny optymizm – ostrzega psycholog dr Marta Znajmiecka-Sikora.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski powiedział przed kilkoma dniami, że epidemia Covid-19 w naszym kraju nie znika, tylko “przechodzi w fazę pewnej kontroli”. W różnych miejscach kraju mogą się pojawiać ogniska epidemii, takie jak ostatnio na Górnym Śląsku i w Wielkopolsce. Z kolei luzowanie obostrzeń może skutkować niewielkim zwiększeniem fali zakażeń.
Niebezpieczny może być jednak tzw. nierealistyczny optymizm, przed którym ostrzegają psychologowie. Pojawia się on wtedy, gdy po okresie większego zagrożenia następuje poprawa sytuacji. Wprawdzie wciąż rośnie liczba chorych na COVID-19, ale wzrasta liczba osób wyleczonych, a fala epidemii przenosi się na inne kraje. Zaczynamy wtedy błędnie oceniać zagrożenie i swą podatności na choroby.
Zajmująca się psychologią pracy i organizacji dr Marta Znajmiecka-Sikora z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego zwraca uwagę, że nierealistyczny optymizm jest bardzo powszechny. W pewnych sytuacjach, podkreśla, bywa nawet bardzo pomocny, gdy myśląc o przyszłości liczymy na szczęście i nie wierzymy w pecha. Kiedy jestem chory ufam, że wyzdrowieję, bo mam fachową pomocą i przestrzegam zaleceń.
Optymistyczne przekonania motywują nas do działania, a w pewnych sytuacjach mogą odegrać rolę samospełniającego się proroctwa, jednak znacznie częściej nierealistyczny optymizm skutkuje podejmowaniem błędnych decyzji i doświadczaniem negatywnych konsekwencji – ostrzega Marta Znajmiecka-Sikora – na przykład przekonanie, że nigdy nie choruję, może powodować lekceważenie ryzyka zachorowania, zaś przeświadczenie, że jestem świetnym kierowcą do ryzykownej jazdy, a w konsekwencji wypadku.
Zjawiskiem przeciwnym jest nierealistyczny (defensywny) pesymizm, nazywany tzw. syndrom czarnobylskim, gdyż zaobserwowano go po awarii w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Wielu ludzi wtedy uważało, że są bardziej narażeni na szkodliwe promieniowanie w porównaniu z innymi.
Zdaniem specjalistki to, jak będziemy zachowywać się po pandemii i na ile jej doświadczenie zmieni postrzeganie zagrożenia Covid-19, zależy w znacznym stopniu od indywidualnych doświadczeń.
Można się spodziewać, że osoby, które w jakiś sposób osobiście doświadczyły zagrożenia, będą w stanie realnie je ocenić, a w przyszłości podejmować działania prewencyjne – uważa Marta Znajmiecka-Sikora – istnieje jednak ryzyko, że u wielu osób, które ominie zagrożenie, zjawisko nierealistycznego optymizmu będzie skutecznie uniemożliwiało realną ocenę sytuacji oraz podejmowanie działań prewencyjnych w przyszłości.
Dodaje również, że brak osobistego doświadczenia sytuacji zagrożenia oraz jego skutków powoduje, że jego ocena jest wyższa od wydanej na podstawie skutków wyobrażonych lub zasłyszanych. Jak stwierdza jeżeli czegoś nie przeżyliśmy osobiście, mamy tendencję do bagatelizowania zagrożenia, np. nikt ze znanych mi osób nie zachorował, więc ryzyko zarażenia nie jest takie wysokie. (PAP)
zbw/ zan/
Wirus , który każdego sięgnie!! niestety