Uparłam się pójść w środę, przed Świętem Trzech Króli, do kina. Wybór padł na film “Zwerbowana miłość” głównie ze względu na odpowiadającą mi godzinę projekcji. Jest to film produkcji polskiej, z polską obsadą, zaszeregowany jako “akcja”. Jeśli jednak ktoś spodziewa się zobaczyć sceny pościgów ulicznych czy coś w stylu “zabili go i uciekł” – rozczaruje się, to zupełnie inny film. W ulotkach promocyjnych natomiast dystrybutor zachęca do obejrzenia filmu wspominając między innymi o wybuchu… gorącej miłości. Ale nie jest to historia miłosna. Na moje szczęście, nie naczytałam się recenzji czy opinii przed wyborem tego filmu, bo może bym się zniechęciła.
Agenci służb bezpieczeństwa i zlecone zabójstwa osób niewygodnych – być może te elementy dały filmowi etykietkę “akcja”. Właściwie trudno go wpisać jednoznacznie w jakąkolwiek kategorię. Z całą pewnością nie jest to komedia romantyczna. Zwykła komedia także nie, chociaż wątek iście komediowy także się w nim znalazł, kiedy to przyjaciółki Anki w obronie jej czci (jakkolwiek by to brzmiało w odniesieniu do prostytutki) wkraczają do akcji w restauracji, gdzie Andrzej spotyka się z pewną kobietą, jak się później okazało – w celach służbowych.
“Zwerbowana miłość” to historia misternej intrygi, która niespodziewanie obraca się przeciwko jej konstruktorom. Jest rok 1989, w Polsce zachodzą wielkie zmiany polityczne i społeczne. Służby bezpieczeństwa zaczynają tracić grunt pod nogami, więc póki są u sterów, próbują zabezpieczyć swoją przyszłość. Dwóch agentów, Andrzej (w tej roli Robert Więckiewicz) i Siejka (Krzysztof Stroiński), ma świetny pomysł, ale do jego realizacji potrzebują kobiety. Wybór pada na Ankę (Joanna Orleańska), która sama o sobie mówi, że nie jest zwykłą prostytutką, a szanującą się ku**ą. Specjalistą od werbowania w służbach jest właśnie Andrzej i już jego głowa w tym, aby Anka stała się w jego rękach posłuszną wykonawczynią planu. Sprawy komplikują się, gdy kobieta przypadkiem odkrywa, że wielka miłość Andrzeja jest w istocie częścią wielkiej mistyfikacji. Anka rozpoczyna walkę o własne życie…
Historia kończy się w sposób zaskakujący, akurat w momencie, kiedy akcja gwałtownie przyspiesza. Po namyśle jednak stwierdzam, że właśnie taki koniec jest po prostu bardziej życiowy niż to, co zazwyczaj pokazuje się w filmach. Nie opowiem tutaj finału. Jeśli ktoś jest ciekaw – musi pójść na ten film do kina. Zwłaszcza, że powstał on na bazie rzeczywistych wydarzeń. Film zdecydowanie wart obejrzenia.
Recenzję otrzymaliśmy od Aldi na maila news@lepszypoznan.pl
Dodaj komentarz