Inflacja w 2021 roku będzie niższa niż w 2020. Na wolniejsze tempo wpływ będzie miało spowolnienie wzrostu cen żywności wobec minionych kilkunastu miesięcy. Choć opłata cukrowa i podatek od sprzedaży detalicznej mogą zachwiać prognozami. Nadpodaż mięsa i globalny wzrost cen produktów zbożowych, uzależnienie plonów warzyw od pogody i wpływ blokad spowodowanych pandemią na ceny owoców – to główne czynniki warunkujące ceny żywności w tym roku.
Oczekujemy, że inflacja obniży się w 2021 roku do 2,6 proc. wobec 3,4 proc. w 2020 roku. Czyli ceny będą nadal rosły, ale o wiele wolniej niż w poprzednim roku – mówi Jakub Olipra, ekonomista Banku Credit Agricole. – Uważamy, że dynamika cen żywności i napojów bezalkoholowych wyniesie w 2021 roku około 1 proc. w ujęciu rocznym. Jeżeli porównalibyśmy to z dynamiką cen żywności, napojów bezalkoholowych w poprzednich latach, kiedy wynosiła prawie 5 proc., to widać, że wyraźnie się obniży. Czyli choć żywność będzie drożeć, to wzrost będzie o wiele wolniejszy niż w poprzednich latach.
Prognoza ta jest zgodna z zaprezentowaną w listopadowej projekcji inflacji przez Narodowy Bank Polski. Ogółem wzrost cen towarów i usług miał wynieść 3,4 proc. w 2020 roku i ma się ukształtować na poziomie 2,6 proc. w 2021 roku oraz niewiele wyżej – 2,7 proc. – w 2022 roku. Ceny żywności natomiast według tej samej projekcji mają sięgnąć odpowiednio 4,8 proc., 1,6 proc. oraz 2,3 proc. Czyli w 2020 roku jeszcze ciągnęły inflację w górę, a w kolejnych latach będą już ją obniżać. Wynika to z kilku czynników, głównie z wyjątkowo wysokiego wzrostu cen administrowanych oraz usług. Mięso tanieje z powodu nadprodukcji i ponownego wykrycia grypy ptaków oraz trwającej od kilku lat epidemii afrykańskiego pomoru świń.
Co podrożało?
Podrożały natomiast już od Nowego Roku napoje, a to z powodu tzw. opłaty cukrowej, liczonej od napoju sprzedanego, a nie zakupionego u producenta czy w hurtowni. Co oznacza konieczność naliczenia podatku już od początku roku.
Początek roku przywitał konsumentów wyraźnymi podwyżkami cen. Szczególnie w kategorii napoje bezalkoholowe, a dokładnie napoje słodzone. Ponieważ na początku roku został wprowadzony tzw. podatek cukrowy, który podbija ceny np. napojów gazowanych czy energetyków – tłumaczy Jakub Olipra. – Wzrosty cen sięgają kilkudziesięciu procent. Wiele wskazuje na to, że ten podatek został w znacznym stopniu przerzucony na konsumentów. Mogą oni jednak „zagłosować” swoimi decyzjami konsumenckimi i ostatecznie obroty spadną na tyle silnie, że w kolejnych miesiącach może dojść do korekty cen i nieznacznego ich spadku.
Branża napojowa przewidywała, że napoje zdrożeją o kilkadziesiąt procent, i tak się stało. Opłata cukrowa objęła napoje gazowane i niegazowane, także te z wysoką zawartością soków owocowych i warzywnych, choć jeśli jest ich co najmniej 20 proc., obejmie je tylko opłata zmienna. Dodatkowe opłaty nałożone zostały na napoje z zawartością tauryny i kofeiny, czyli tzw. energetyki. Dokładnie za każdy litr napoju z dodatkiem cukru lub substancji słodzącej, także tej zerokalorycznej, producent będzie musiał dopłacić 50 groszy. Do tego dochodzi opłata zmienna w wysokości 5 groszy, jeśli ilość cukru w 100 ml przekroczy 5 gramów. Za napoje z substancjami energetyzującymi dopłacić trzeba 10 groszy za jeden litr.
Kluczowe z punktu widzenia prognoz inflacji, szczególnie inflacji żywności na 2021 rok, jest tempo wygasania pandemii. Z tym związane jest to, co się będzie działo w gastronomii, która jest ważnym odbiorcą polskiej żywności. Jeżeli rzeczywiście będziemy mieli do czynienia z ożywieniem popytu w tym sektorze, to będzie to czynnik oddziałujący w kierunku wzrostu cen – podkreśla ekonomista.
Na kształtowanie się cen niektórych kategorii żywności będzie wpływać sytuacja na światowych rynkach. Dotyczy to m.in. produktów mlecznych, które – w opinii eksperta – nie powinny znacząco drożeć ani tanieć. Z kolei ceny zbóż na świecie utrzymują się na relatywnie wysokim poziomie. Mimo rekordowych zbiorów w Polsce nie można liczyć na obniżki cen produktów zbożowych, np. pieczywa.
Ciekawą kategorią będą warzywa, ponieważ tutaj jesteśmy silnie uzależnieni od tego, co się będzie działo z pogodą w tym roku. Według naszych prognoz przynajmniej w pierwszej połowie roku ceny powinny być stabilne. Cały czas bazujemy na relatywnie dobrych zapasach z poprzedniego roku – przewiduje Jakub Olipra. – Jeżeli pogoda się ukształtuje na poziomie średniej wieloletniej, to możemy oczekiwać, że dynamika cen nie zmieni się istotnie, co będzie dobrą wiadomością dla konsumentów. Pamiętajmy, że mieliśmy suszę dwa lata z rzędu.
Dane GUS
Z danych GUS wynika, że w ciągu 11 miesięcy 2020 roku ceny warzyw wzrosły w ujęciu rocznym o 0,7 proc., owoców natomiast skoczyły o 18,5 proc.
Ceny owoców również zależą od warunków pogodowych, 2020 rok przyniósł wyraźny wzrost dynamiki cen w tej kategorii. Pamiętajmy też, że pandemia zrobiła swoje, wzrosły ceny niektórych kategorii, m.in. cytrusów. Wiele wskazuje, że ten rok już przyniesie obniżenie dynamiki. Nawet patrząc przez pryzmat efektu wysokiej bazy sprzed roku – mówi ekonomista banku Credit Agricole.
Dwucyfrowo poszły w górę jeszcze tylko ceny wędlin (o 10,2 proc.). Wyraźnie droższe były wieprzowina (+9,1 proc.), pieczywo (+8,2 proc.) oraz ryż (+7,0 proc.). Potaniały natomiast drób (-0,3 proc.) oraz masło (-3,6 proc.).
Oczekujemy, że dynamika cen mięsa będzie ujemna, czyli ceny będą niższe niż w 2020 roku. Wydatki na mięso mają istotny udział w wydatkach na żywność ogółem. Tani będzie zarówno drób, jak i wieprzowina, czyli dwa gatunki mięsa szczególnie istotne dla polskich konsumentów. W znacznym stopniu jest to związane z pandemią, ponieważ mamy dużą nadpodaż, szczególnie drobiu, na co wpłynęło zamknięcie gastronomii. Więcej mięsa trafia na lokalny rynek, a to zbija ceny – wyjaśnia Jakub Olipra.
źródło: biznes.newseria.pl
Dodaj komentarz